Ośmioletni Marek złożył przy ołtarzu śluby czystości i posłuszeństwa Kościołowi. Tak został ministrantem. Przez następne 50 lat zmieniał tylko rozmiar komży.
D yrektor technikum zarządził „czyn społeczny”. Tak nazywano w Polsce Ludowej prace wykonywane za darmo, często w dni wolne. Tak zwane prace dla „wspólnego dobra”. – Jutro o godzinie 9 zaczynamy! – ogłosił uczniom. – Ale w tym czasie jest Msza święta – odezwał się Marek. – I co z tego? – syknął dyrektor. – I wtedy będę służył jako ministrant. – Nie będziesz! – Będę. – Jeśli pójdziesz, wyrzucę cię ze szkoły – dyrektor postawił sprawę jasno. – Trudno – uczeń odparł bez namysłu. I poszedł na Mszę.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.