Na firmowym znaczku ma śmigło. Lampy jak silniki odrzutowe. I to wcale nie samolot, ale… odlotowy samochód.
Przed miesiącem w Kalifornii świat zobaczył go po raz pierwszy. Jest dziełem holenderskiej firmy produkującej luksusowe samochody sportowe. Nazywa się Spyker. Dodano mu B6 – bo jest nieco mniejszy od poprzednika C8 i Venator, co po łacinie znaczy „myśliwy”. I jeszcze w nazwie ma słowo Spyder, co oznacza wersję bez dachu, czyli kabriolet.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.