Pamiętam świetnie z dzieciństwa, jak święty Antoni pomógł mi znaleźć pasek od sukienki – uśmiecha się szeroko Aleksandra Samira-Gajny z Katowic.
– Miałam z pięć lat. Mieszkaliśmy na wsi. Nowy ciuch to było wydarzenie. Mama uszyła mi sukienkę: w biało-niebieską krateczkę z paseczkiem. Rewelacja. Nie wiem, jak to się stało, ale zgubił mi się do niej pasek. Załamana obeszłam całe mieszkanie, szukałam wszędzie gdzie się dało. Bez skutku. W końcu, zrezygnowana, poprosiłam świętego Antoniego: Pomóż! Ledwo skończyłam się modlić, wchodzę do pokoju, a tam w centralnym miejscu na środku, wisi sobie pasek. Pamiętam to do dziś.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.