nasze media Mały Gość 04/2024
dodane 20.10.2010 19:10

środa, 20 października, 2010r.

Hau, Przyjaciele!
Już się przyzwyczaiłem. Pytacie, do czego? No to chyba jasne, że do ludzi wędrujących każdego wieczoru wzdłuż naszej ulicy na nabożeństwo różańcowe. Gdy mija godzina 17.00 błagam, by mnie wypuszczono. Bo ja muszę siedzieć przy furtce i sprawdzić, czy wszystko odbywa się według ustalonego rytuału. Najpierw powoli, przystając co kilkanaście metrów, idzie pani Agnieszka. Gdy dochodzi do nas, wita się ze mną i pyta, czy pani Maria już poszła. Codziennie tak samo. Ja wówczas szczekam radośnie i pędzę pod drzwi, które najczęściej zaraz się otwierają i nasza sąsiadka wychodzi. Nawet jej nie żegnam, bo już zbliżają się kolejni parafianie, a mam za punkt honoru, by nikt nie przeszedł niezauważony. Szczekam głośno na dziewczyny, bo one robią zawsze wiele hałasu. Biegną truchtem, piszczą, przekrzykują się, nawołują, a ja dobrze wiem, że rozglądają się uważnie, czy jakiś ministrant nie idzie. Kuba nie daje rady chodzić codziennie, Paulina też i jest im trochę przykro. Bo po nabożeństwie wszyscy wychodzą tacy radośni, a ja pędzę, by mnie wypuścili na chodnik, gdyż najczęściej jeszcze kwadrans żartują. Najgłośniejszy jest oczywiście ksiądz Wojtek. Dzisiaj usłyszałem, że październik powoli się kończy, a z nim te wieczorne spotkania. Lecz podobno potem są roraty i znowu będzie wesoło. Cześć, Tobi


  • Poprzednie dni:.
  • « 1 »
    oceń artykuł Pobieranie..