Budynek szpitalny, oddziały i dźwięk aparatury. Zamiast lekarzy są dzieci. Reanimują, zaglądają do środka żyły, a nawet przeprowadzają operacje.
Z zewnątrz piękny, ceglany budynek. W środku sale jak w nowoczesnym szpitalu, ale bez łóżek. Znajdziemy za to przeróżne urządzenia, ekrany i zadania, które poprowadzą przez podróż po ciele człowieka, chorobach i sposobach leczenia. Dobra zabawa, ale i spora porcja wiedzy. Jednym słowem edukatorium.
Pacjent uratowany
Ruszamy korytarzem. Przy jednym z ekranów grupa uczniów decyduje o kolejnych czynnościach przy pacjencie przywiezionym na oddział ratunkowy. Na szczęście tu można naprawić każdy błąd. Obok w małym pokoiku widać wnętrze karetki. Głos z głośnika alarmuje, że serce pacjenta przestało bić. Na wymalowany kontur człowieka trzeba przymocować elektrody, co wcale nie jest łatwe, a głos w głośniku przypomina, że trzeba się śpieszyć. Uff, udało się! I choć to tylko na niby, to jednak satysfakcja z dobrze wykonanego zadania jest jak najbardziej prawdziwa.
Ruszamy dalej. Przed nami 4 piętra szpitalnych korytarzy. – Cała wystawa, jak w prawdziwym szpitalu, podzielona jest na oddziały – wyjaśnia nasza pani przewodnik, Karolina Kozar. Ortopedia i traumatologia, neurologia, kardiologia, chirurgia, onkologia, okulistyka czy najtrudniejsza do wymówienia otorynolaryngologia to na razie bardzo tajemnicze nazwy, lecz na każdym oddziale szybko udaje się odnaleźć, o co chodzi. Na ortopedii widzimy różne metody leczenia złamań. Na ekranie już czeka gra. Motocyklista pędzi krętą drogą. Po chwili wywraca się. Jego ręka jest sina, a komputer pyta, czy to złamanie, czy zwichniecie. Moja odpowiedź niestety jest błędna, więc chyba najpierw trzeba jednak przeczytać na sąsiedniej planszy o prawidłowej diagnostyce. Po kilku pierwszych oddziałach czas na chwilę odpoczynku w… żyle. Słychać bicie serca. Tu można wygodnie usiąść na miękkich płytkach krwi i zregenerować siły.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.