nasze media Najnowszy numer MGN 03/2024

Pozdrawia Was Gabi Szulik gotowa na październikowy szturm do nieba

|

MGN 10/2019

dodane 26.09.2019 09:35

Królowa Różańca modli się z nami za kapłanów

Nowy proboszcz nie bardzo podobał się mieszkańcom. – Jakiś taki niezgrabny, ma starą sutannę i zniszczone buty – mówili między sobą. Ci, którzy przychodzili do kościoła i widzieli, jak pobożnie odprawia Mszę św. i jak szczerze się modli, mówili co innego.

Jedzeniem też kapłan się specjalnie nie przejmował. Jadł tylko wtedy, kiedy miał czas, a ponieważ ciągle miał jakieś zajęcia, bo albo spowiadał, albo odwiedzał swoich parafian, albo się modlił w kościele, albo w zakrystii w pobliżu Najświętszego Sakramentu przygotowywał kazania czy katechezy, czasu na jedzenie najczęściej brakowało. Ludzie nie rozumieli, jak można tak żyć. A ksiądz był przekonany, że pokuta to jedyny sposób, by parafianie pokochali Pana Boga i chcieli żyć po Bożemu. Długo to trwało. Po wielu, wielu latach większość bardzo polubiła i zaczęła darzyć szacunkiem swojego proboszcza. Mieszkańcy widzieli, ile wymaga od siebie. Ale co najważniejsze, coraz szerzej otwierali serce dla Pana Boga. W niedzielę już prawie nikt nie pracował w polu, coraz więcej osób przychodziło na Msze Święte, ludzie coraz rzadziej przeklinali, a nawet upominali jeden drugiego. Proboszcz kochał swoich parafian, ale nie miał litości dla grzechu. Wiedział, że to gorsze od jakiejkolwiek choroby. Może ktoś już wie, o kim jest ta historia. Może nawet znacie takiego księdza. A może ktoś pomyślał, że to jego proboszcz – chwała Panu, jeśli tak jest! Kapłan, o którym opowiedziałam, żył dość dawno temu, w XIX wieku we Francji. Został proboszczem w niewielkiej miejscowości, właściwie wsi Ars-sur-Formans, leżącej jakieś 40 kilometrów od Lyonu. Nazywał się Jan Maria Vianney. Dzisiaj jest świętym patronem wszystkich księży, a szczególnie proboszczów. Dlaczego o nim opowiadam? Bo takich księży chcemy. I pewnie wielu z Was – podobnie jak nasi rozmówcy z sondy (s. 4) – może o swoim księdzu proboszczu czy wikarym powiedzieć: „Znam dobrego księdza”. Ale żeby kapłan był jeszcze bardziej dobry, żeby był święty, potrzebuje naszej stałej modlitwy. Bo księża nie spadają z nieba. Żyją jak my, na ziemi, i mają swoje różne kłopoty. Święty Jan Vianney dobrze o tym wiedział i często powtarzał, że „nie ma złych kapłanów, są tylko tacy, za których wierni za mało się modlą”. I ja się pod tym podpisuję. Trzeba zrobić rachunek sumienia: kiedy ostatni raz modliłem się za swojego proboszcza? Żeby nie było wokół nas księży, za których mało kto się modli, proponujemy margaretkę. Dołączyliśmy ją do tego numeru „Małego Gościa”. Jeśli ktoś będzie szukał kwiatka, to go nie znajdzie, bo nie o kwiatek chodzi, tylko o modlitwę. Poszukajcie więc margaretki z modlitwą, a potem przeczytajcie, co z nią zrobić (instrukcja obok). W październiku – mam nadzieję – będziecie chodzić na nabożeństwa różańcowe i szturmować niebo w różnych intencjach. Przynajmniej jedną dziesiątkę ofiarujcie za księdza proboszcza. Obiecujecie? Modlitwa różańcowa naprawdę czyni cuda. Kto z różańcem w ręku szturmuje niebo, na pewno nie zginie. Przekonał się o tym bł. Bartolo Longo, dzięki któremu w Pompejach powstało sanktuarium Królowej Różańca Świętego (czytajcie o tym na ss. 8–13). Wy też możecie się o tym przekonać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..