Hanna Łudzik
Gdy wiosenne słoneczko wyjrzało zza chmurki,
uśmiechnęły się świeże na grządce ogórki
(kiedyś uśmiech skwaśnieje, ale o tym potem),
kot leniwie futerko mył sobie pod płotem,
pajączek na agreście rozwieszał firankę.
Krople rosy zmieniły się w tęczową plamkę,
błyszczały na konwaliach i na liściach mięty,
jak rozsypane w trawie przez wróżkę diamenty.
Piesek Misiek w rudawo-beżowym ubranku
przeciągnął się, jak zwykł był czynić o poranku
i wesołym szczeknięciem zbudził żabki w stawie,
aż wychyliły z wody swe główki ciekawie.
Lecz bocian je wystraszył, co krążył nad wodą.
Słońce rzucało złote blaski w zieleń młodą.
Wietrzyk tańczył z chmurkami, śmiał się pełnym głosem,
aż przysiadł na gałęzi porozmawiać z kosem.