nasze media MGN 05/2024
dodane 13.10.2013 07:00

Spotkania z Matką w Fatimie

Piękna Pani powiedziała zaskoczonym dzieciom, że przyszła z nieba. Dzieci nie rozumiały, dlaczego do nich. Ale już po pierwszym spotkaniu z Maryją czuły, że dzieje się coś ważnego.

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę… – zapisał św. Mateusz. Dlaczego na górę? Bo na wzniesieniu lepiej słychać. Owszem, ale nie tylko to. W Biblii na górach rozgrywa się wiele ważnych wydarzeń, zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie (góry Moria i Synaj, Tabor, Góra Oliwna, Golgota). Jak się okazało, objawienia Matki Bożej w Fatimie nie tylko dla Łucji, Hiacynty i Franciszka były ważne. Maryja wybrała najbiedniejsze dzieci, które nawet czytać ani pisać nie umiały, które przede wszystkim miały paść bydło i pomagać rodzicom, aby całemu światu powiedzieć, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, że każdemu daje szansę, że Różaniec uratuje świat. Łucja, jedno z dzieci widzących Maryję, żyła 98 lat. Zmarła niespełna dwa miesiące przed Janem Pawłem II. Tak wspominała spotkania z Maryją.

Pierwsze objawienie – 13 maja 1917 r.

Bawiliśmy się z Hiacyntą i Franciszkiem na szczycie zbocza Cova da Iria. Budowaliśmy murek dookoła gęstych krzewów, kiedy nagle ujrzeliśmy błyskawicę. – Lepiej chodźmy do domu – powiedziałam. – Zaczyna się błyskać, może przyjść burza. Zaczęliśmy schodzić poganiając owce w stronę drogi. Kiedy doszliśmy blisko dużego dębu, zobaczyliśmy znowu błyskawicę, a kilka kroków dalej ujrzeliśmy Panią w białej sukni. Promieniowała światłem jeszcze jaśniejszym niż promienie słoneczne. Byliśmy tak blisko, że staliśmy w świetle, które Ją otaczało, jakieś półtora metra od Niej. Potem Nasza Droga Pani powiedziała: – Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię! – Skąd Pani jest? – zapytałam. – Jestem z nieba. Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez 6 kolejnych miesięcy, dnia 13, o tej samej godzinie. Potem powiem, kim jestem i czego chcę. – Czy ja także pójdę do nieba? – Tak! – A Hiacynta? – Też! – A Franciszek? – Także, ale musi jeszcze odmówić wiele Różańców. Przypomniałam sobie dwie dziewczynki, moje koleżanki, które niedawno umarły. – Maria das Neves jest już w niebie? – Tak, jest. – A Amelia? – Zostanie w czyśćcu aż do końca świata. (Do końca świata, czyli bardzo długi czas). – Czy chcecie ofiarować się Bogu i znosić wszystkie cierpienia, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośbę o nawrócenie grzeszników? – Tak, chcemy! – Będziecie więc wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą! Wymawiając te słowa, rozłożyła ręce, przekazując nam światło tak silne, że dotarło jakby do naszego wnętrza i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle. Padliśmy na kolana i powtarzaliśmy bardzo pobożnie: – O Trójco Przenajświętsza, uwielbiam Cię. Mój Boże, mój Boże, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie. Po chwili Nasza Droga Pani dodała: – Odmawiajcie codziennie Różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny! Potem zaczęła się spokojnie unosić w stronę wschodu i znikła. Światło zdawało się torować Jej drogę do nieba. Dlatego mówiliśmy nieraz, że widzieliśmy, jak się niebo otwierało. Ukazanie się Matki Boskiej było dla nas zaskoczeniem. Gdy mnie pytano, czy się bałam, mówiłam „tak”, ale to był raczej strach przed błyskawicą i burzą.

Drugie objawienie – 13 czerwca 1917 r.

Po odmówieniu Różańca zobaczyliśmy znowu blask światła (to nazywaliśmy błyskawicą), i ponad dębem Matkę Bożą podobną do postaci z maja. – Czego Pani sobie życzy ode mnie? – Chcę, żebyście przyszli tutaj dnia 13 przyszłego miesiąca, żebyście codziennie odmawiali Różaniec i nauczyli się czytać. Później wam powiem, czego chcę. Poprosiłam o uzdrowienie jednego chorego. – Jeżeli się nawróci, wyzdrowieje w ciągu roku. – Chciałabym prosić, żeby nas Pani zabrała do nieba. – Tak! Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas. Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. – Zostanę tu sama? – zapytałam ze smutkiem. – Nie, moja córko! Nigdy cię nie opuszczę, moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga. Gdy wypowiadała ostatnie słowa, otworzyła swoje dłonie i znowu przekazała nam blask tego światła. Hiacynta i Franciszek stali w tej części światła, które wznosiło się do nieba, a ja w tej, które się rozprzestrzeniało na ziemię. Przed prawą dłonią Matki Boskiej było Serce otoczone cierniami, które jakby je przebijały. Zrozumieliśmy, że było to Jej Niepokalane Serce znieważane przez grzechy ludzkości.

Trzecie objawienie – 13 lipca 1917 r

. Krótko po naszym przybyciu do Cova da Iria, gdy odmówiliśmy Różaniec z ludźmi, zobaczyliśmy znany blask, a następnie Matkę Boską. – Czego sobie Pani ode mnie życzy? – zapytałam. – Chcę, żebyście przyszli tutaj 13 przyszłego miesiąca, żebyście nadal codziennie odmawiali Różaniec na cześć Matki Boskiej Różańcowej, dla uproszenia pokoju na świecie i o zakończenie wojny, bo tylko Ona może te łaski uzyskać. – Chciałabym prosić, żeby Pani nam powiedziała, kim jest i uczyniła cud, żeby wszyscy uwierzyli, że nam się Pani ukazuje. – Przychodźcie tu co miesiąc! W październiku powiem, kim jestem i czego chcę, i uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli. Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często: „O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”. Przy ostatnich słowach znowu rozłożyła ręce i promień światła jakby przeniknął ziemię i zobaczyliśmy morze ognia, a w nim diabły i dusze w ludzkich postaciach w ogniu, podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli. Były wyrzucane z wielką siłą i spadały jak iskry podczas pożaru wśród przeraźliwych krzyków i rozpaczy. (Na ten widok podobno krzyczałam, bo ludzie to słyszeli). Przerażeni, podnieśliśmy oczy, szukając pomocy u Naszej Pani, a Ona pełna dobroci i smutku rzekła do nas: – Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce, by na świecie ludzie mieli nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Wtedy wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój. Wojna się kończy, ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa Xl rozpocznie się druga wojna, jeszcze gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło [chodzi o światło, które widziano w nocy 25 stycznia 1938 r. w całej Europie, także w Polsce], wiedzcie, że to znak Boga, że zbliża się kara za liczne zbrodnie świata. Będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. Będę prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli to będzie spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożne nauki rozszerzą się po świecie. Będą wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty wiele wycierpi. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie. W Portugalii będzie zawsze zachowana wiara. Nie mówcie tego nikomu; Franciszkowi możecie powiedzieć.

Czwarte objawienie – 19 sierpnia 1917 r

. [13 sierpnia 1917 r. dzieci były więzione w Vila Nova de Ourem, dlatego objawienie miało miejsce sześć dni później, 19 sierpnia, kiedy je wypuszczono]. Kiedy z Franciszkiem i jego bratem Janem prowadziłam owce do Valinhos, przypuszczałam, że Matka Boska może nam się ukazać. Żałowałam, że nie ma Hiacynty. Poprosiłam, więc Jana, żeby po nią poszedł. Nie chciał, ale dałam mu pieniążek i pobiegł po nią. Tymczasem zobaczyliśmy blask światła a kiedy przyszła Hiacynta, zobaczyliśmy Matkę Boską nad dębem skalnym. – Czego Pani sobie życzy ode mnie? – Chcę, abyście 13 dnia nadal tu przychodzili i odmawiali codziennie Różaniec. – Co mamy robić z pieniędzmi, które ludzie zostawiają w Cova da Iria? – Zróbcie dwa przenośne ołtarzyki. Jeden będziesz nosiła ty z Hiacyntą i dwie dziewczynki ubrane na biało, drugi niech nosi Franciszek i trzech chłopców. Reszta pieniędzy jest przeznaczona na budowę kaplicy, która ma tu powstać. – Chciałam prosić o uleczenie kilku chorych. – Tak, niektórych uleczę wciągu roku – i smutno powiedziała: „Módlcie, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników”. I jak zwykle zaczęła unosić się w stronę wschodu.

Piąte objawienie – 13 września 1917 r.

Przeciskałam się z Hiacyntą i Franciszkiem przez tłum. Wszyscy chcieli nas widzieć. Padali na kolana i prosili, byśmy Matce Bożej przedstawili ich prośby. Inni wołali z daleka, z drzew, z muru, na którym siedzieli: – Proście Matkę Boską, żeby mi wyleczyła mego syna. – Niech wyleczy moje niewidome dziecko. – A moje jest głuche. – Niech mi przyprowadzi z wojny do domu mego męża i mego syna. – Niech mi nawróci grzesznika. – Niech mnie uzdrowi z gruźlicy. Kilku mężczyzn torowało nam drogę przez tłum. Kiedy teraz czytam w Nowym Testamencie o tych scenach, które się zdarzały w Palestynie, kiedy Pan Jezus przechodził, przypominam sobie te, które jako dziecko przeżywałam na ścieżkach i ulicach z Aljustrel do Fatimy i do Cova da Iria. Dziękuję Bogu i ofiaruję Mu wiarę naszego dobrego ludu portugalskiego. Myślę, że jeżeli ci ludzie na kolana padali przed nami, biednymi dziećmi, to co by robili, gdyby widzieli samego Jezusa? Doszliśmy wreszcie do Cova da Iria i zaczęliśmy odmawiać Różaniec z ludem. Wkrótce ujrzeliśmy Naszą Panią nad dębem skalnym. – Odmawiajcie Różaniec, żeby uprosić koniec wojny. Bóg jest zadowolony z waszych serc i ofiar, ale sznur pokutny zdejmujcie na noc. Noście go tylko w ciągu dnia. I zaczynając się wznosić, znikła jak zwykle.

Szóste objawienie – 13 października 1917 r

. Wyszliśmy z domu bardzo wcześnie. Deszcz padał ulewny. Ludzi przyszły tłumy. Nawet błoto im nie przeszkadzało, aby klękać. Moja mama bała się, że to ostatni dzień mojego życia i poszła ze mną. Koło skalnego dębu prosiłam, by ludzie zamknęli parasole. Niedługo zobaczyliśmy blask światła i Naszą Panią nad dębem skalnym. – Czego Pani sobie ode mnie życzy? – Chcę ci powiedzieć, żeby zbudowano tu na moją cześć kaplicę. Jestem Matką Boską Różańcową. W dalszym ciągu codziennie odmawiajcie Różaniec. Wojna się skończy i żołnierze wrócą wkrótce do domu. – Miałam Panią prosić o wiele rzeczy: czy zechciałaby Pani uzdrowić kilku chorych i nawrócić kilku grzeszników i wiele więcej. – Jednych tak, innych nie. Muszą się poprawić i niech proszą o przebaczenie grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: – Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony. Znowu rozchyliła szeroko ręce promieniejące blaskiem. Kiedy Nasza Pani znikła, zobaczyliśmy po stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą Dobrą Panią w białej sukni i w niebieskim płaszczu. Zdawało się, że św. Józef z Dzieciątkiem błogosławią świat. Krótko potem zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą. Miałam wrażenie, że to Matka Boska Bolesna. Pan Jezus wydawał się też błogosławić świat. Znikło i to widzenie, i chyba jeszcze widziałam Matkę Boską Karmelitańską.

Zakończenie

Oto, Ekscelencjo, historia objawień Matki Boskiej w Cova da Iria w 1917 roku. (...) Wiele ludzi było zdumionych pamięcią, którą Bóg mi raczył dać. To pod każdym względem wielki dar. Jednak w nadprzyrodzonych sprawach nie trzeba się dziwić, że po prostu nie można ich zapomnieć. Tego nigdy się nie zapomina, jeżeli Bóg sam nie sprawi, że się je zapomni. ☻ Na podstawie wspomnień napisanych na polecenie biskupa diecezji Leiria-Fatima przez siostrę Łucję, która razem z Hiacyntą i Franciszkiem widziała Matkę Bożą i rozmawiała z Nią od 13 maja do 13 października 1917 r.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..