Matko Boska Niepokalanie Poczęta z Tartu, módl się za mieszkańców Estonii.
EPA PHOTO / NIPA / TIMUR NISAMETDINOV
Estonia to niewielki kraj, zagubiony gdzieś pomiędzy Łotwą, Rosją a Zatokami Botnicką i Ryską. O Estonii zawsze pamiętali tylko jej wrogowie. A było ich bez liku. Estonię podbijali Krzyżacy, Duńczycy i Niemcy, Szwedzi i Rosjanie, a mała jej część wpadła nawet w polskie ręce. Estończyków nigdy nie było za wielu, by potrafili odeprzeć najazdy tak potężnych przeciwników.
Do dzisiaj jest to malutki naród. Wszystkich jest ich zaledwie trochę ponad milion. Przecież to tyle, ilu mieszkańców liczy sama Warszawa. Pozostali mieszkańcy Estonii są Rosjanami. W niektórych miastach jest ich więcej niż Estończyków. Nie jest to łatwa sytuacja. Wyobraźmy sobie na przykład, że w Krakowie mieszka więcej Ukraińców niż Polaków.
Krakowianie nie czuliby się chyba za dobrze w swoim mieście. A dla Estończyków jest to sytuacja powszechna. Jest jeszcze inny problem, który pozostał po panowaniu Rosjan w Estonii: zanieczyszczenie środowiska. Estończycy żartują sobie, że muszą się liczyć z tym, że przy czerpaniu wody z pompy przed domem może zapalić się ogień.
A to dlatego, że piloci radzieckich samolotów wylewali paliwo do ziemi. W niektórych miejscach jest go więcej niż wody. Jak mało jest Estończyków, tak wielki trzeba mieć do nich szacunek. Przez tyle wieków cierpliwie znosili obce panowanie i jak Estończykami byli, tak nimi pozostali.
Nie przestali mówić swoim językiem, choć mogli nauczyć się rosyjskiego, czy wcześniej niemieckiego. Co im pomogło? Niektórzy powiadają, że wrodzona flegma. Jeżeli to prawda, to znaczy, że flegmatycy mogą być pożyteczni.