Jaskółka dymówka, czyli o tym, jak ksiądz opiekun udowodnił ministrantom, że mu na nich zależy
Jako małego chłopaka do grona ministrantów przyjmował mnie ksiądz dziekan. Tak go nazywaliśmy i nazywamy do dzisiaj. Ma już ponad dziewięćdziesiątkę, ale jak na swój wiek trzyma się bardzo dobrze. Ksiądz dziekan nigdy nie urządzał zbiórek ministranckich w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, ale robił za to wiele innych rzeczy. Na przykład piętnaście minut przed każdą Mszą św. był już ubrany i gotowy, by wyjść do ołtarza.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.