Herod Wielki zasłużył na swój przydomek, bo zbudował wielkie obiekty. Ale zbrodnie popełnił jeszcze większe.
Srebrna tarcza księżyca zaczęła nagle zmieniać się w sierp, coraz cieńszy i cieńszy, aż znikła całkiem. Noc nad Jerozolimą raptem stała się czarna. To obserwowane w Palestynie zaćmienie księżyca nastąpiło w nocy 13 marca, czwartego roku przed Chrystusem*. – To znak. Teraz już Herod umrze na pewno – szeptali ludzie po domach. Głośno strach było to powiedzieć. Herod zwany Wielkim od dawna robił wszystko, żeby nikt nie zorientował się, że traci siły. Nawet siwiejące włosy barwił na czarno, żeby wyglądać na wciąż młodego i sprawnego. Chorobliwie bał się o koronę. Obawiał się, że straci ją tak, jak sam ją zdobył i przez prawie 40 lat utrzymywał – przez intrygi i zabójstwo.
Zabita miłość
Dla władzy ożenił się z Mariam, piękną i dumną kobietą z królewskiego rodu Hasmoneuszów. Potrzebował jej pochodzenia, bo sam nie był nawet Żydem, lecz Idumejczykiem z zajętej przez Żydów krainy na południe od Jerozolimy. Ale Mariam zrobiła na nim wrażenie i chyba ją rzeczywiście kochał. Była jedną z dziesięciu jego żon, ale najważniejszą. Wyróżniał ją, podobnie jak synów, których mu urodziła. Nie przeszkodziło mu to jednak w zabójstwach krewnych żony, gdy obawiał się, że mogą mu zagrozić. Nikt nie mógł czuć się pewnie. Młodziutkiego brata Mariam mianował arcykapłanem świątyni jerozolimskiej. Kilka dni później zaprosił go na zawody pływackie. Ponieważ nowy arcykapłan pływał słabo, król dał mu „instruktorów”. Ci, owszem, pomogli mu w pływaniu, ale w którymś momencie zbyt długo przytrzymali jego głowę pod wodą – i chłopak się utopił. Herod udawał wielki żal, lamentował i sprawił swojej ofierze wspaniały pogrzeb, ale nie zdołał oszukać Mariam. Odtąd nie była już w stanie okazywać serca mężowi. Gdy kiedyś wypomniała mu śmierć swojego brata i kilku krewnych, Herod wpadł w szał. Jego krzyk rozlegał się w całym pałacu. Siostra króla, Salome, wykorzystała sytuację i podsyciła podejrzliwość Heroda. Przekupiła podczaszego, który zasugerował królowi, że żona chce go otruć. Herod wydał na żonę wyrok śmierci. Mariam odważnie i z godnością przyjęła śmierć. „W ten sposób zmarła ta nieposzlakowana tak pod względem cnoty, jak i charakteru niewiasta” – napisał o niej kronikarz Józef Flawiusz. Nie minęło wiele czasu, a Herod pojął, że stracił jedyną osobę, którą kochał. Zaczął pić na umór. Biegał po komnatach swojego pałacu i wołał: „Mariam!”. Również służbie rozkazał, żeby zwracała się do zmarłej po imieniu, tak, jakby żyła. Rozpacz nie przeszkodziła mu w międzyczasie stracić matkę Mariam i kilku innych jej krewnych, którzy – jak sądził – chcieliby odebrać mu koronę.
Przewyższę Salomona
A potem nastał okres, gdy Herod stał się budowniczym. Choć przed Żydami udawał wierzącego w jedynego Boga, w pobliskiej Samarii stawiał świątynie ku czci bóstw pogańskich, a także boskiego cesarza. Liczył, oczywiście, na przychylność rządzącego w Rzymie „boga”. Zbudował też i umocnił kilka twierdz. W Jerozolimie zbudował pałac królewski, twierdzę „Antonia”, teatr, a poza miastem amfiteatr i hipodrom. Ale największą sławę – i przydomek „wielki” – zawdzięcza rozbudowie świątyni jerozolimskiej. Chciał w ten sposób przypodobać się Żydom, ci jednak byli podejrzliwi. Obawiali się, że król chce pod pozorem budowy rozebrać starą świątynię, a nowej nie zbudować. Albo że zbuduje ją nie tak, jak nakazał Bóg, że umieści tam zakazane w Prawie Izraela wyobrażenia ludzi i zwierząt. Herod jednak obiecał, że nie ruszy niczego, zanim nie zgromadzi budulca i nie przeszkoli kapłanów w rzemiośle budowlanym. To było ważne, bo na teren samego Przybytku mogli wchodzić tylko kapłani i nikt inny nie mógł tam pracować. Tak też się stało. Herod zgromadził potężne zapasy materiału i w 20. roku przed Chrystusem gigantyczna budowa ruszyła. Herod chciał przewyższyć Salomona. Świątynia miała być większa i piękniejsza niż za czasów wielkiego króla. Dziesięć tysięcy robotników ciosało kamienie, wznosiło portyki, stawiało setki ogromnych kolumn. Błyskawicznie zaczęły powstawać potężne dziedzińce, rozległe schody i wyniosłe bramy. Wszystko zgodnie z przepisami określonymi przez Boga. A w centrum świątyni tysiąc kapłanów burzyło stare i wznosiło nowe mury Przybytku Jahwe. Ani na chwilę nie przerwano obrzędów liturgicznych. Półtora roku później Przybytek był gotowy. Budowa kolejnych dziedzińców – ponieważ je mocno powiększono – zakończona została po ośmiu latach. W dniu poświęcenia Herod złożył w ofierze 300 wołów. Kronikarz Flawiusz napisał, że świątynia była „dziełem najgodniejszym pochwał spośród wszystkich, które są pod słońcem”. Herod jednak naraził się Żydom, bo kazał zawiesić nad jedną z bram złotego orła. Protestowali, ale nic innego nie mogli zrobić.