Gustave Moreau, 1826-1898, „Salome tańcząca przed Herodem” (1876)
Taniec dobra rzecz, ale nie każdy. Niejaka Salome wykonała jeden z najsłynniejszych tańców świata, ale dobry to on zdecydowanie nie był. Co prawda podobał się publiczności, i to bardzo, ale jak coś się podoba, to nie znaczy, że zaraz musi być dobre. Taniec Salome podobał się zwłaszcza Herodowi. Niezły był z niego typas, a nawet Antypas – bo tak się nazywał. Choć trzeba powiedzieć, że nie był taki straszny jak tata, który kazał pozabijać dzieci z Betlejem. W Antypasie to nawet sumienie się czasem odzywało. Gdy Jan Chrzciciel wygarnął mu grzeszny związek z Herodiadą, on go tylko wtrącił do lochu. I pewnie nawet nie kazałby mu głowy ściąć, gdyby nie taniec Salome. Wiecie, o co chodziło, a jak nie, to sobie poczytajcie w Ewangelii, bo ja tu piszę o obrazie, a nie o Herodzie.
Gustave Moreau, (1826-1898)
A obraz namalował Gustave Moreau, Francuz. Miał nietypowy życiorys, bo typowy artysta powinien mieć rodziców, którzy nie chcą, żeby po ich domu pętał się jakiś artysta. A gdy już artysta zostanie artystą, powinien być biedny i niezrozumiany. U Moreau było inaczej. Tata usilnie zachęcał go, żeby został malarzem, a mama to mu nawet prowadziła sprzedaż i rachunki. A że rodzice biedni nie byli, to mu na dzień dobry kupili niezłe mieszkanie w Paryżu. W dodatku Gustave nigdy nie narzekał na brak zamówień. Najwyraźniej jego malowanie podobało się ludziom i już. Jemu chyba też się podobało, bo zanim umarł, przekazał mieszkanie państwu, żeby zrobiło tam muzeum pamięci Gustave’a Moreau – czyli jego właśnie. Muzeum stoi do dziś, choć od śmierci artysty minęło już ponad sto lat.
A co było powodem popularności malarstwa Moreau? Pewnie ten jakiś dziwny klimat w jego obrazach. Taki niepokojący i tajemniczy. Wszystko ma tam jakieś dodatkowe znaczenie. I to jest właśnie symbolizm – bo tak nazywa się kierunek w sztuce, który upodobał sobie Moreau. Temat Salome też sobie upodobał, bo ten obraz namalował w kilku odmianach. Ale sam obraz ma jeszcze innego bohatera – zbrodnię. Ona wisi gdzieś w ciężkim powietrzu widocznego na obrazie pomieszczenia. Kto tam „wejdzie”, poczuje, że mu duszno od dymu kadzideł i jakoś ponuro – może od półmroku, jaki czai się w zakamarkach pałacu. To jest dziwna rzecz: piękna dziewczyna z kwiatem lotosu, muzyka, taniec – a w tle skrwawiona głowa świętego. Tu jej nie widać, ale my wiemy, że za chwilę Herod, zachwycony, powie tancerce: „Proś, o co chcesz, a otrzymasz”.
Straszne żądanie już rodzi się w głowie matki Salome, Herodiady. Widać ją po lewej stronie za filarem. Po drugiej stronie leży czarna pantera, gotowa rzucić się na każdego, kogo wskaże pan. I jest też jakiś podejrzany typ z zasłoniętą twarzą i z mieczem w prawej ręce. Prawda, że świetna atmosfera? Nic, tylko tańczyć. No i Salome tańczy, bo – jak napisze Moreau – „głupia, nie rozumie potworności nawet najbardziej okropnych sytuacji”. I tu jest sedno sprawy – nie wszystko, czym się ludzie zachwycają, prowadzi do dobra. Czyli „nie wszystko złoto, co się świeci”. Bo czasem można prześlicznie wytańczyć uciętą głowę. I – co gorsza – w ogóle tego nie zauważyć. Fałszerstw jest osiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.