Anton van Dyck (1599–1641), „Koronowanie cierniem”, 1620, Madryt, Prado
Julian Fałat (1853–1929), „Popielec”, 1881, zbiory prywatne
Ilia Riepin (1844–1930) „Święty Mikołaj ratuje od śmierci trzech niewinnych”, 1913 Rosyjskie Muzeum Narodowe w Sankt-Petersburgu
Carl Bloch (1834 - 1890), „Zaparcie się Piotra”, kaplica zamku Frederiksborg, Dania
Caravaggio (1571–1610), „Boże Narodzenie ze świętymi Franciszkiem i Wawrzyńcem” (1609)
Matthias Grünewald (ok. 1475–ok. 1530), „Ukrzyżowanie” 1512–1516, Muzeum Unterlinden, Colmar
Nie wiem, czy na pierwszy rzut oka podoba się Wam ten obraz. Jeśli nie, rzućcie okiem drugi raz. Trzeciego rzutu nie proponuję, bo prawdopodobnie macie tylko dwoje oczu. Może zresztą nie trzeba będzie rzucać, bo przecież może się Wam spodobać od razu.
Robi wrażenie, co? Jak sobie człowiek pomyśli, że mógłby się znaleźć w takiej sytuacji… No, prawdopodobnie za długo byśmy nie myśleli, w każdym razie nie w naszej ziemskiej powłoce, bo szybko by ją te lwy skonsumowały.
Jan van Eyck był geniuszem precyzji. Zwróćcie uwagę na detale tego obrazu. Można powiedzieć, że artysta namalował go z fotograficzną dokładnością, ale fotografią to on sobie przy malowaniu nie pomagał. Był rok 1435, co znaczy, że aby doczekać wynalezienia fotografii, musiałby żyć jeszcze dobrze ponad czterysta lat. Trudno zresztą byłoby sfotografować niektóre elementy obrazu, szczególnie anioła, bo wisi w powietrzu.
Dzisiaj taki obraz nikogo chyba nie oburzy, ale w 1896 roku, gdy powstał, owszem, niektórych oburzał. Bo jak to tak może być, że Pan Jezus wygląda tak normalnie, bez aureoli albo choćby bez blasku wokół głowy.