Ludzie wiszą na linie nad szalejącym morzem – a jak wiadomo, co ma wisieć, nie utonie. Nie utonie zwłaszcza wtedy, gdy wisi na dość solidnym urządzeniu.
Autor obrazu, którym zajmuję się tym razem, nazywał się Paton. Nie, to nie ten generał z II wojny światowej – ten miał dwa „t” w nazwisku.
O Carpaccio słyszeliście? Ponoć najlepsze jest z wołowiny albo cielęciny, cienko pokrojone. Ale ja tu nie jedzeniem się zajmuję, tylko oglądaniem.
Tak często zajmuję się tu dziełami prerafaelitów, że łatwo je rozpoznać – na przykład po jasnych, żywych barwach, dokładnym oddaniu szczegółów i w ogóle.
Słyszeliście o Waldmüllerze? Nie? A to chociaż o Millerze? No widzicie, o Millerze słyszeliście. Okej, czyli Waldmüllera znacie w połowie.
Jusepe de Ribera wielkim malarzem był. Jak przystało na hiszpańskiego artystę, większość twórczego życia spędził w Neapolu
Któż z nas nie zna Alberta Edelfelta... Aha, nikt z nas go nie zna – no, może poza mną. No patrzcie, a taki wybitny malarz.
Caravaggio – znacie? Takie sobie, nie? Domy stare, uliczki wąskie…
Chciałem tu dla Was sfałszować jakiś obraz, który nawiązywałby do (brrr!) szkoły, lekcji, egzaminów, testów – takich rzeczy.
Nicolaes Maes (1634-1693), „Drzemiąca staruszka”, 1655