60 uderzeń na minutę... To nie tętno bicia serca. W takim tempie tenisiści stołowi zdobywają medale.
Szum stalowych kół, rżenie konia i zapach lasu. Nagle zza zakrętu wyłania się zielony pojazd.
Czarna terenowa Toyota Hilux, napęd na cztery koła – to samochód kupiony za grosze.
W Australii o tej porze roku nie ma śniegu. Tak jak i u nas. Skoro więc z nart nici – lepiej popływać. Na czas.
Wielka przyjaźń wielkich ludzi aż po wspólną beatyfikację.
Piszą listy, telefonują albo przychodzą osobiście i proszą. Wiedzą, że norbertanki będą się modlić. O czyjeś nawrócenie, o pracę, o przywrócenie komuś dobrego imienia, o narodzenie dziecka, o szczęśliwą operację.
Zapis czatu z Frankiem fałszerzem z 8 lutego 2012 roku.
Bardzo lubię otrzymywać listy. Do dziś pamiętam, jak biło mi serce, gdy do drzwi naszego domu dzwonił listonosz i po chwili mama wołała: „Gabi! List do Ciebie!”. Napięcie jeszcze bardziej rosło, kiedy na kopercie nie było nadawcy. – Kto też do mnie napisał? – myślałam.
Z okien szpitala pacjenci ujrzeli na parkingu ogromną dziurę, a w niej trzy samochody.