W ubiegłym wieku ludzie wiele wycierpieli od zbrodniczego systemu zwanego komunizmem. A w Chinach cierpiały nawet ptaki.
Ochraniali pielgrzymów, walczyli na polach bitew. Wielu można spotkać i dziś, choć już bez mieczy i tarcz.
Książę pobladł. – Gorze nam się stało – powiedział, spoglądając ze zgrozą na pole bitwy. Były to chyba pierwsze zapisane po polsku słowa. Prawdopodobnie dla Henryka II Pobożnego były to słowa ostatnie.
O swojej wielkiej miłości do ludzi sam Jezus przypomniał przez św. Małgorzatę
Około północy, ktoś zawołał: – Siostro Labouré, siostro Labouré! Obudziła się. Obok łóżka stało małe dziecko. I to wcale nie był sen. – Chodź szybko do kaplicy. Matka Boża czeka na ciebie! – usłyszała.
W tak dobrym towarzystwie znalazłam się pierwszy raz w życiu. Obok mnie święty Jan Maria Vianney. Podobnie jak ja – zakuty łeb albo – pisząc bardziej elegancko – zakuta głowa. Rzeczywiście, miał starannie uodpornioną na wiedzę głowę.
Sumiasty wąs, bogato zdobiony kontusz, futrzana czapa z piórami i karabela. Przekonany o swej wyższości, chętny do szabli i uczty. Jednocześnie odważny, zatroskany o Polskę i bogobojny.
Żeby umrzeć za wiarę, trzeba ją najpierw mieć – i to mocną. Chrześcijanie w Indiach ją mają. I giną.