– Ważne, żeby oni po prostu się lubili – mówi ks. Stanisław Wiechowski, opiekun ministrantów w kołobrzeskiej parafii św. Wojciecha.
Dom za domem, mieszkanie za mieszkaniem. Jakie to nudne! Ale jak ja się na to cieszyłem.
Z kolegami–ministrantami mama i tata pozwalali mi jechać wszędzie i o każdej porze dnia, a nawet nocy. Bo wiedzieli, że to są dobrzy koledzy.
Do głoszenia słowa Bożego zachęcał ministrantów, lektorów, ceremoniarzy i nadzwyczajnych szafarzy ks. Piotr Gołuch, diecezjalny referent ds. powołań.
To ode mnie zależało,z której strony stajenki stał osioł,a z której wół.
Jedliśmy dwa razy na dzień, spaliśmy na twardych stołach,a pod głową mieliśmy worki z cukrem.
Z prawej strony patrzył na mnie Franciszek. Z lewej Barbara. Przy drzwiach czuwał Antoni. A wszyscy oni święci. Wiedziałem, że jestem w dobrym towarzystwie.
Mają czerwone sutanny i białe komże. Ministranci w Bazylice św. Piotra w Rzymie i w Chełmnie na Kujawach.
Do biegania z mapą wciągnęli tatę, mamę, i... 4-letniego brata. „Ministranci orientaliści” – mówią o sobie Bartek i Błażej.