nasze media Mały Gość 04/2024

Krzysztof Błażyca

|

MGN 10/2006

dodane 17.07.2006 15:54

Apostoł, który sie głowił - św. Andrzej

Wiele podróżował za życia, a jego głowa podróżowała nawet po śmierci. Musiał być z niego łebski apostoł.

Jeszcze w IV wieku ciało Andrzeja apostoła spoczywało spokojnie w greckim mieście Patras. 300 lat wcześniej tamtejszy lud urządził sobie widowisko. Z oliwnego drzewa wyciosano krzyż w kształcie litery X. Skazańcem był Andrzej, brat Szymona Piotra. Przyszło ponad 100 tysięcy gapiów. Publiczność jednak się zawiodła. Zamiast błagania o litość, straceniec wołał: „Panie Jezu, nie dozwól, żeby mnie zdjęto z krzyża, zanim nie oddam Ci mojej duszy”. Tak umierał Apostoł Dzielny. Bo Andrzej po grecku znaczy „dzielny”. W roku 356 relikwie Apostoła – oczywiście razem z głową – przewieziono do Konstantynopola. Tamtejszą świątynię zaszczycały aż do 1202 r., kiedy to krzyżowcy zdobyli miasto, a wraz z nim relikwie. Umieszczono je niedaleko Neapolu. Minęły kolejne dwa wieki i papież Pius II wezwał Andrzejową głowę do Rzymu. Spoczęła ona w Bazylice św. Piotra, a więc blisko brata apostoła. Dopiero w 1964 Paweł VI zwrócił głowę do Konstantynopola. Do dzisiaj jest tam otaczana czcią.

Głowa za życia
O samym Andrzeju można przypuszczać, że był niespokojnym duchem. Kto wie, ile myśli kotłowało się w jego głowie? Chyba nie wystarczało mu życie rodzinne, codzienny połów ryb i świąteczna modlitwa w synagodze. Andrzej szukał czegoś więcej. Został więc uczniem Jana Chrzciciela. A gdy usłyszał o Jezusie, pełen entuzjazmu pobiegł do Piotra. – Znaleźliśmy Mesjasza! – wołał. Potem już Go nie odstępował. Był dociekliwy. Zadawał wiele pytań. Obserwował, co działo się dokoła. To on zauważył chłopca z chlebem i rybami, które Jezus potem rozmnożył. Andrzej apostoł głowił się, jak rozwiązać najprostsze ludzkie sprawy. Dlatego z czasem stał się patronem różnych rzemieślników, małżeństw oraz miast.

Pogłówkował i ruszył w świat
Gdy wydano Jezusa, Andrzej tak jak inni stracił głowę. Po prostu uciekł. Dopiero po zesłaniu Ducha Świętego wziął się w garść. O tym gdzie był, nie wiemy nic pewnego. Prawdopodobnie Apostołowie losowali, dokąd mieli się iść z Ewangelią. Andrzejowi trafiły się wybrzeże Morza Czarnego oraz tereny dzisiejszych Bałkanów, Ukrainy. Dotarł do wzgórz, gdzie obecnie stoi Kijów. Tam, jak podają kroniki, miał powiedzieć: „Na tych górach zajaśnieje łaska Boża. Tu zostanie zbudowane wielkie miasto, a w nim wiele kościołów Bożych”. Według tradycji kaukaskiej, udał się też do Gruzji, Abchazji i Albanii. Niewykluczone, że w podróży z terenów dzisiejszego Nowogrodu do Rzymu, wędrował i przez ziemię polską. Część ówczesnego, często uczęszczanego, szlaku biegła od ujścia Niemna do ujścia Wisły. Ostatecznie Apostoł wylądował w greckim Patras, na Peloponezie. Tam go zabito 30 listopada 62 lub 65 roku. Tego dnia wspominamy św. Andrzeja i obchodzimy tak zwane andrzejki. Ludziom nie podobały się nauki Andrzeja apostoła oraz to, że pozyskiwał wyznawców dla Jezusa. No, ale taki już jest los straceńców.

Jak mówi tradycja, Andrzej Apostoł zmarł na krzyżu o kształcie litery X
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..