Hau, Przyjaciele!
Wróciłem do domu. Podróż była bardzo długa, ale ciekawa, bo Pani w miarę często urządzała postoje, a ja wtedy rzucałem się do wąchania trawników. Pojęcia nie macie, jakie ciekawe ślady wywęszyłem. Ludzie tracą czas na kupowanie jedzenia, stanie w kolejkach do toalety na stacji benzynowej, a ja? Buszuję w trawie, ale, niestety, nikt mojej pasji nie rozumie i niechętnie spuszczają mnie ze smyczy. A przecież każde źdźbło trawy, każdy krzak to fantastyczna przygoda! Gdy ruszaliśmy w dalsza trasę, to szybko zasypiałem, bo nie mogę obserwować widoków za oknem. Szkoda. Do Gliwic dojechaliśmy pod wieczór. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy byli zmęczeni. Ja czułem się rześki, wyspany i rzuciłem się na obchód ogrodu. Stało się to, co podejrzewałem. Koty po nim buszowały pod moją nieobecność. Ale już ja z tym skończę. Rano obudził nas telefon. Ksiądz Wojtek zaprasza młodzież, by przychodzili pomagać w prowadzeniu zajęć dla maluchów. Powstał bowiem wakacyjny punkt opieki nad dziećmi. Wspaniale! Jestem pierwszy do pracy. Będę pilnował, chronił, będę łagodny, ale czujny. Mam nadzieję, że ksiądz Wojtek mnie przyjmie. Cześć. Tobi