Wydęte brzuszki afrykańskich dzieci to dla Europejczyka symbol głodu. W rzeczywistości oznacza to, że maluchy są źle żywione albo mają robaki.
Objawy choroby głodowej to opuchlizna sprawiająca wrażenie, że dziecko jest grube lub wprost przeciwnie – przerażające wychudzenie. Wyleczyć ją można tylko właściwym jedzeniem. Dla niektórych jednak pomoc przychodzi zbyt późno. Zmiany w mózgu spowodowane głodem są nieodwracalne.
Smutny Leon
Trzyletni Leon z otępieniem wpatruje się w ścianę. Nie reaguje. Nawet lizak nie przyciąga jego uwagi. Odwijam go z papierka i podaję chłopcu. Zamiast w buzi, słodycz raz po raz ląduje to we włosach, to na policzkach. Podobnie robi kilkoro innych dzieci. Jestem w jednym z siedmiu ośrodków dożywiania, działających w okolicy kongijskiego miasta Rutshuru. Głód jest tu bratem wojny, a jego ofi arami najmłodsi. Nie mogę zrozumieć, dlaczego dzieci nie jedzą lizaków, dlaczego nie chcą rozdawanych przez opiekunkę ciasteczek. Dotąd każdy cukierek wywoływał entuzjazm i po rzadko widziany rarytas wyciągał się zwykle las rąk.– Cierpiące na chorobę głodową maluchy nie mają apetytu i ochoty na nic – tłumaczy kierująca ośrodkiem siostra Barbara Pustułka, widząc moją zszokowaną minę. – Zobacz, jak bardzo są smutni – dodaje, wskazując na siedzące obok siebie rodzeństwo. – Choroba głodowa sprawia, że dzieci w ogóle się nie uśmiechają.
Raz, dwa - głodny
Na terenie Północnego Kivu co drugie dziecko jest niedożywione. Nieco lepiej sytuacja wygląda w sąsiedniej Rwandzie, ale i tak misjonarki prowadzące tam centra dożywiania mają pełne ręce roboty. Niektóre maluchy, z powodu zaniedbań rodziców, kilka razy zapadają na chorobę głodową. Przeważnie kończy się to tragicznie. Brak odpowiedniego pożywienia powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. Z powodu opóźnienia w rozwoju niektóre dzieci nie kończą nawet szkoły podstawowej. Nauczenie ich czegokolwiek wymaga wiele cierpliwości i dobrze przygotowanych ludzi, a tych w Afryce jak na lekarstwo.
Banany, maniok, ryż, fasola
Kilka kobiet pieli grządki, inne zbierają z pola główki kapusty. Oparte o drzewo stoją motyki – najpopularniejsze narzędzie pracy. Wśród matek chodzi misjonarka i cierpliwie tłumaczy, kiedy i co sadzić. Wyjaśnia też zasady właściwego żywienia. Ziemniaki w Kongu zbiera się trzy razy do roku, a mimo to ludzie są wciąż głodni. Z ogrodu siostra Barbara idzie do matek, które przyszły z chorymi dziećmi. Pod zadaszeniem kobiety gotują dla siebie jedzenie. Na trzech kamieniach ustawiły garnki z bananami, maniokiem i ryżem albo fasolą. To monotonne jedzenie też jest jednym z powodów choroby głodowej. – Choć wydaje się, że większość naszych słów trafi a w próżnię – mówi misjonarka ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – to jednak są matki, które to, czego nauczą się w naszym ośrodku, przynajmniej w małym stopniu przeszczepią do swoich domów.