Nie oddasz mi się, to cię zastrzelę – usłyszała 16-letnia Słowaczka. Gdy radziecki żołnierz strzelił z karabinu, zawołała jeszcze tylko: „Jezus, Maria, Józef...”.
Przez Słowację przechodził wojenny front. Mieszkańcy słowackiej wsi Vysoká nad Uhom, leżącej blisko granicy z Ukrainą, ukrywali się w piwnicach swoich domów. W środę, 22 listopada 1944 r., Anka Kolesárova wyspowiadała się i przyjęła Komunię świętą. Tego dnia Kościół wspominał świętą Cecylię, dziewicę i męczennicę pierwszych wieków.
TATUSIU, ŻEGNAJ
W domu Kolesárów do piwnicy schodziło się wprost z kuchni. Anka schroniła się tam razem z sąsiadami, starszym bratem Michałem i z tatą, Jánem Kolesárem, gdy w nocy, około 23 dobiegł ich głos radzieckiego żołnierza. – Anka, idź. Daj mu coś do jedzenia. Pewnie jest głodny – poprosił córkę Ján. Dziewczyna weszła na górę. W kuchni zobaczyła pijanego mężczyznę z karabinem. – Nie oddasz mi się, to cię zastrzelę! – syknął. Anka wyrwała się z jego rąk i szybko uciekła do piwnicy. – Pożegnaj się z ojcem! – zawołał za nią żołnierz. Zanim padły dwa strzały, zdążyła jeszcze tylko powiedzieć: „Tatusiu, żegnaj. Jezus, Maria, Józef…”. Ciało Anki po kryjomu pochowali kolejnej nocy jej najbliżsi. Trumnę zbili z wyrwanych ze stodoły desek. Dopiero po siedmiu dniach, gdy walki ucichły, nad grób dziewczyny mógł przyjść ksiądz. Potem w kronice parafialnej napisał: Hostia sanctae castitatis. To znaczy: Ofi ara świętej czystości. Ten wpis to teraz bardzo ważny dokument w trwającym procesie beatyfi kacyjnym Słowaczki.
CZARNA SUKIENKA
Z Vysokiej nad Uhom do granicy z Ukrainą jest zaledwie 15 kilometrów. Szukamy tu domu Anki Kolesárovej. Niejeden budynek pamięta czasy wojny. – Tego domu już nie ma – dowiadujemy się od mieszkańców. – Nie znajdziecie nawet piwnic. Całkiem niedawno ktoś wybudował tam nowy dom. Przy cerkwi greckokatolickiej jest cmentarz. Pochowani tu są i grekokatolicy, i katolicy rzymscy, a nawet ewangelicy. W Vysokiej stoją trzy kościoły. – I wszyscy żyjemy w zgodzie. Modlimy się do jednego Boga – uśmiecha się starsza pani. Znajdujemy grób Anki. Na nagrobku czytamy wypisane słowa św. Dominika Savio: „Raczej śmierć niż grzech”. Dziewczyna na zdjęciu nie przypomina nastolatki. Anka Kolesárova podczas wojny nosiła czarną sukienkę po zmarłej mamie. Bała się, że żołnierze będą chcieli ją skrzywdzić, kiedy zobaczą, że jest taka młoda.
KOSTKI Z DONICZKI
W 1944 roku w jednej z piwnic w Vysokiej ukrywała się też Mária Bérešova, dwa lata młodsza od Anki. Odwiedzamy ją w jej rodzinnym domu. – Zanim wyszłam za mąż – opowiada – nazywałam się Kolesárova. Mój dziadek i dziadek Anki byli braćmi – dodaje. – Anka była skromna i bardzo pracowita. I nigdy nie narzekała. Gdy miała 10 lat, na zapalenie płuc zmarła jej mama. Odtąd cały dom był na głowie Anki. Pieczenie chleba, pranie, gotowanie… – swoją krewną wspomina pani Mária. – Razem uczyłyśmy się wyszywać. Później jedna drugiej pożyczała obrus. A w każdą sobotę wieczorem chodziłyśmy do sąsiadki na Różaniec. Uzbierało się tam 15 osób, czasem więcej. Pamiętam, że obie bardzo chciałyśmy zaczynać zdrowaśki. – A zabawy, gry? – pytam. – Grałyśmy po szkole w kostki – oczy pani Márii zapalają się. – Robiłyśmy je na przykład z pokruszonej doniczki. Gra polegała na tym, żeby rzucić w górę jednym kawałkiem i prędko podnieść z ziemi kolejny. Potem rzucało się dwoma i podnosiło trzeci…aż któraś się pomyliła – wspomina 80-letnia Słowaczka. – Byłyśmy zwykłymi dziewczynami. Często żartowałyśmy i nieraz dałyśmy sobie szturchańca – uśmiecha się pani Mária.