Nagle tuż obok mnie coś z hukiem spada z drzewa. Liany nie wytrzymały ciężaru. Na ziemię zlądował kilkuletni goryl.
Takie przygody można przeżyć tylko w Afryce. Na pograniczu Konga, Rwandy i Ugandy w Parku Narodowym Wirunga żyją goryle górskie. Jest ich niewiele. Zaledwie 10 gorylich rodzin. Prawie doszczętnie je wybito, bo bogacze kupowali je do swoich prywatnych ogrodów zoologicznych a kłusownicy z ich łap robili... popielniczki. Nieprzystosowane do życia w niewoli natychmiast zdychały. Obecnie goryle górskie żyją tylko na wolności. Nie znajdziemy ich w żadnym ogrodzie zoologicznym świata. Gorylowi nie wolno patrzeć prosto w oczy, bo może to uznać za zaczepkę. Nie naśladujcie też jego ruchów, a gdy będzie się zbliżał, powoli zejdźcie mu z drogi – czarnoskóry przewodnik spokojnym głosem tłumaczy, jak mamy się zachować, gdy staniemy twarzą w twarz z gorylem.
Goryle rodziny
Słońce dopiero wstało. Rześki chłód panujący na dworze pozwala zapomnieć, że jesteśmy w Afryce. Na niewielkim placu przed bazą wypadową „Volcanoes National Park” kłębią się turyści. Górskie goryle to atrakcja turystyczna Rwandy. Kraj czerpie z nich niezłe zyski. Wyprawa i zaledwie godzina obecności wśród zwierząt kosztuje 500 dolarów. Mimo astronomicznej kwoty, chętnych nie brakuje. Termin wyprawy rezerwowałam dwa miesiące wcześniej. Gorylich rodzin jest tylko dziesięć, a grupy nie mogą przekraczać ośmiu osób. Jesteśmy więc szczęściarzami. Terenowym samochodem dojeżdżamy do stóp wygasłego wulkanu Karisimbi w łańcuchu górskim Wirunga. Na jego zboczach mieszka goryla rodzina Bwenge. Idą z nami przewodnik, trzej mężczyźni, maczetami w gęstym buszu wytyczając drogę, i uzbrojeni w karabiny żołnierze. Chodzi o bezpieczeństwo, nasze i goryli. Teren, na którym jesteśmy, czyli pogranicze Rwandy, Konga i Ugandy, wciąż do bezpiecznych nie należy. W lasach ukrywają się partyzanci, a z ugandyjskiej strony zdarzają się napady. Obok Nieprzeniknionego Lasu Bwindi w Ugandzie, Wirunga w Rwandzie to jedyne miejsce na świecie, gdzie żyją górskie goryle.
Kartofle i wnyki
Zbocze stromo wznosi się w górę. Wędrówkę rozpoczynamy na wysokości ponad 2200 m n.p.m. Przed nami kilkaset metrów podejścia. Z trudem łapiemy oddech. Marsz utrudnia coraz mniej tlenu w rozrzedzonym powietrzu. Podpieramy się bambusowymi kij ami, które wręczyli nam przewodnicy. Gdzieniegdzie widać wulkaniczne głazy przypominające o pochodzeniu tych terenów. Ziemia jest tu żyzna. Rejon pod wulkanami to rwandyjskie królestwo ziemniaków. Pola uprawne dochodzą aż pod sam park. Choć Rwanda jest mikroskopijnym afrykańskim krajem, to jednak najbardziej zaludnionym. Dlatego też każdy skrawek ziemi wydarty pod uprawę jest skarbem. Strażnicy bardzo pilnują, by sprytni mieszkańcy nie zaorywali obszaru parku. Przeczesują też busz w poszukiwaniu wnyków zakładanych przez kłusowników. Wpadają w nie bawoły, ale i goryle. Wirunga jest najstarszym parkiem narodowym Afryki i jednym z największych na Czarnym Lądzie (13 tys. hektarów). UNESCO wpisało go na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego. Granicę parku wyznacza kamienny mur.