Gdy w starożytnym Rzymie męczono za wiarę św. Wawrzyńca, ten, przypalany na żelaznej kracie, miał żartować: „Obróćcie mnie na drugi bok, bo z tej strony już się dobrze przysmażyłem”. Humor w takiej sytuacji? Czy to możliwe? Tak – z łaską Bożą.
Thomas More był osłabiony długim pobytem w więzieniu. Nie miał dość sił, żeby wejść na szafot, na którym czekał kat z toporem. Wyciągnął rękę do ofi cera. – Kawalerze, podaj mi rękę. Z zejściem sam sobie poradzę – zażartował. Stojąc już na podwyższeniu, zwrócił się do zebranych: „Umieram, oddany Bogu i królowi, ale Bogu przede wszystkim”. Odmówił modlitwę „Zmiłuj się nade mną, Boże”, a potem uścisnął kata. – Bądź dzielny, ja się nie boję, ale ty uważaj, bo mam bardzo krótką szyję. Tu idzie o twój honor – powiedział osłupiałemu oprawcy. Gdy położył głowę na pniu, zauważył, że przygniata swoją długą brodę, która wyrosła mu w więzieniu. Oswobodził ją więc ze słowami: „Utnijcie mi głowę, ale nie brodę, bo ona nie popełniła zdrady”.
ŁASKA HUMORU
Tak odchodził do nieba kanclerz Królestwa Anglii, który odmówił posłuszeństwa królowi, gdy ten odmówił posłuszeństwa Bogu. Nie zgodził się złożyć przysięgi Henrykowi VIII jako głowie Kościoła Anglii. Zapłacił za to głową, ale prócz niej nie stracił niczego, nawet – jak widać – dobrego humoru. Zyskał za to aureolę, bo Kościół ogłosił go świętym. Żarty w obliczu śmierci to rzecz niebywała i bez łaski Bożej niemożliwa. Ale też o łaskę humoru święty Thomas More nieraz prosił Boga. Sam ułożył modlitwę, w której są słowa: „Panie, obdarz mnie zmysłem humoru. Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, abym zaznał w życiu trochę radości, a i innych mógł nią obdarzać”.
NIE UFAJ FILIPOWI
Święci na obrazach i figurach rzadko się uśmiechają, ale to dlatego, że nie oni te obrazy malowali i nie oni rzeźbili figury. Sami najlepiej wiedzieli, jaką radość daje świadomość, że się żyje zgodnie z wolą Boga. Wiedzieli, że kto ma kłopoty z radością, to znaczy, że ma kłopoty ze świętością. „Od fałszywej pobożności i świętych, którzy mają smutne miny, ocal nas, Panie” – modliła się święta Teresa z Avila. A św. Franciszek Salezy mawiał: „Święty smutny to smutny święty”. A i on przedstawiany jest z poważną miną. Ba! Na wizerunkach poważny jest nawet św. Filip Nereusz, choć uchodzi za jednego z najweselszych świętych. W pełni zasłużył na tę opinię. Kawały trzymały się go nieustannie. Gdy witał się ze znajomymi, zamiast tylko uchylić kapelusza, miał zwyczaj zamieniać się z nimi nakryciami głowy. Czasami też, ni z tego, ni z owego, szturchał kogoś pięścią. – To nie dla ciebie – wyjaśniał z szelmowskim uśmieszkiem. – To dla złego, którego chcę z ciebie wypędzić. Św. Filip przebierał się dla kawału w różne dziwne stroje, a kiedyś nawet ogolił sobie tylko połowę twarzy. Wcale jednak nie był lekkoduchem. Miewał stany mistyczne, w których zatapiał się w Bogu. Ale i to nie przeszkadzało mu zwracać się nawet do Boga nieco żartobliwie. „Panie, nie ufaj Filipowi” – to jego ulubiona modlitwa. Wiedział, co robi. „Bóg jest pełen radości, dlatego diabeł ucieka przed prawdziwą radością” – mawiał.