Na Filipinach obecna jest wciąż tradycja dobrowolnego ukrzyżowania w Wielki Piątek. Ponad 20 osób, w różnych filipińskich wioskach, poddało się ukrzyżowaniu. Do tradycji tej z wielkim dystansem odnosi się Kościół katolicki.
W upalny dzień w wiosce Cutud, 80 km na północ od stolicy Filipin Manili, ukrzyżowania zgromadziły tysiące widzów. Gwoździe, którymi przebijane są stopy i dłonie ochotników, są długości ołówka i ceremonia przebiega wśród krzyków bólu.
Od lat 60. misterium w Cutud z miejscowej tradycji zmieniło się w atrakcję turystyczną szeroko opisywaną przez media. Ukrzyżowania zaczęto też urządzać w innych częściach Filipin. Krwawy obyczaj przyciąga też cudzoziemców - w minionych latach ukrzyżowaniu poddała się belgijska zakonnica oraz pewien Japończyk.
Misterium ma następujący przebieg. Na kilka godzin przed przybiciem do krzyży półnadzy ochotnicy ubrani w kaptury biczują się bambusowymi prętami i kijami wysadzanymi kawałkami szkła. Jednak atmosfera jest świąteczna - sprzedawane jest piwo, lody, a nawet pamiątkowe bicze. Prominentni goście mogą oglądać ukrzyżowanie ze specjalnych platform widokowych.
Kościół katolicki, którego wyznawcami jest około 80 procent z prawie 90 mln Filipińczyków, krytykuje krwawą tradycję jako wypaczenie wiary.