nasze media Najnowszy numer MGN 03/2024

Wasz Franek fałszerz

|

MGN 11/2019

dodane 24.10.2019 12:32

Skrzydlata Polska

Kiedy słyszysz słowo „owoc”, najczęściej myślisz „jabłko”. Gdy ktoś mówi „kolor”, zazwyczaj na myśl przychodzi „czerwony”.

Gdy pada słowo „Polska”, no to różne rzeczy mogą przyjść do głowy: godło, kontur kraju, flaga. Ale gdyby ktoś miał przedstawić na obrazie coś z historii Polski, to jest duża szansa, że w tym malowidle pojawią się skrzydła husarskie. W każdym razie od dawna tak było, a to z dwóch względów: po pierwsze husaria to był nasz najlepszy produkt militarny, a po drugie był to produkt najładniejszy. Nigdzie nie mieli takich skrzydlatych rycerzy, a za to wszędzie się ich bali – o ile byli naszymi wrogami. Nic dziwnego, że husaria pojawia się na obrazach historycznych wszędzie tam, gdzie to pasuje do okresu historycznego. To samo jest zresztą – zauważcie – z polskimi filmami historycznymi. Nie inaczej jest w przypadku obrazu, którym się dziś tu zajmuję. Widzimy na nim wojsko Rzeczpospolitej, idące do boju. Widać, że jadący z przodu żołnierze śpiewają, więc ci z tyłu w domyśle także śpiewają. Wszyscy wyglądają uroczyście – bo też chwila jest uroczysta. Zwróćcie uwagę na jeden szczegół: żaden z jeźdźców nie ma nakrycia głowy. To znaczy mają te nakrycia, ale trzymają je w rękach. Dlaczego? Bo śpiewają hymn „Bogurodzica”. To z nim na ustach przez wieki szli do boju polscy wojownicy. Nie bez powodu „Bogurodzica” uchodzi za pierwszy hymn narodowy. – A skąd ty, fałszerzu, wiesz, że akurat to śpiewają? – zapytasz może. – A stąd, że poinformował mnie o tym autor – odpowiem może. Ten obraz po prostu nazywa się „Bogurodzica”. Wygodna rzecz taki tytuł, czy nie? Ale ten obraz jest taki prawdziwy, że wydaje się: nawet głos się z niego dobywa. No dobrze. I to wojsko idzie i śpiewa. Wspomniana husaria zajmuje drugi plan lewej strony. Skrzydła w tle i kopie z proporcami dają prosty a ładny efekt – człowiek nie musi się dużo wysilać, a wrażenie tłumu gotowe. Wspomniałem o autorze. Otóż jest nim niejaki Józef Brandt, jeden z trzech najwybitniejszych polskich malarzy historycznych końca XIX wieku. Ci dwaj pozostali to Matejko i Siemiradzki – na pewno słyszeliście, choćby dlatego, że ich czasem fałszowałem. Brandta zresztą też już kiedyś brałem na warsztat. I dobrze zrobiłem, bo on jest naprawdę niezły. Jeśli chodzi o sceny bitewne, to w ogóle najlepszy. No i przedbitewne – jak w tym przypadku. I pobitewne. No dobra: w ogóle okołobitewne. Zaryzykuję twierdzenie, że Brandt jest w tym nawet lepszy od Matejki. Bo trzeba wam wiedzieć, że Józef Brandt kochał „sarmacką przeszłość” Polski. Sarmacką, czyli jaką? Tak, taką szlachecką z okresu przed rozbiorami, siadaj, piątka. W każdym obrazie Brandta widać znajomość rzeczy. Detale strojów, uzbrojenia, elementy taktyki wojskowej – wszystko to daje się w jego dziełach zauważyć. Podobnie znał się na Kozakach, Tatarach czy Szwedach. Chętnie też przedstawiał sceny z życia miast i wsi – na przykład sceny z karczm czy jarmarków. Obrazy Brandta są bardzo kolorowe, pełne rozmachu, a przez to dekoracyjne: powiesisz na ścianie – i już masz ładnie. Przy założeniu, oczywiście, że na taki obraz byłoby cię stać. Ale, powiedzmy, powiesisz reprodukcję – i też masz ładnie. Brandt, podobnie jak Matejko, malował „ku pokrzepieniu serc” Polaków, którzy wzdychali za utraconą ojczyzną – pamiętajmy: to są przecie lata zaborów. Dzięki takim obrazom nie zapominali o wzdychaniu, a w dodatku mieli energię, żeby na wzdychaniu się nie skończyło. Nie da się zmierzyć, w jakim stopniu takie obrazy przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodległości, ale z pewnością się przyczyniły. Ten obraz lubię szczególnie, bo on mówi o polskich bohaterach liczących nie tylko na broń, którą władali, ale może przede wszystkim na Boga. Pewnie, że „Bogurodzica” na ustach i na sztandarach nie musiała oznaczać, że w sercach, ale gdy czyta się życiorysy niektórych naszych wojowników, widać, że w sercach też często była. Taaak… I to by było na tyle. Życzę sukcesów. Fałszerstw jest siedem. Fałszerstwa ujawnione Drodzy fałszowicze, jak zwykle konkurencja była spora. I jak zwykle wyłaniam jednego kandydata. Uwaga, uwaga… jest. Nagrodę otrzymuje Romualda Stasiak z Tłuchowa. Serdecznie gratuluję! ▲ „Bogurodzica”, 1909 Muzeum Narodowe we Wrocławiu Józef Brandt 1841–1915

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..