Niedziela, 3 grudnia
Dom pachnie miodem, korzeniami, szczególnie goździkami, ulubionym zapachem Pani. Wczoraj kilkaset pierników upiekły marianki. Teraz kruszeją na plebanii. A dzisiaj zaraz po obiedzie wpadła kuzynka Daria, gdyż zgodnie z umową zarobiły z Pauliną słynny piernik Panny na wydaniu. Zaprosiły też Patrycję, gdyż jej zdumiona mina podczas wczorajszego pieczenia jasno wskazywała, że dziewczyna jest zachwycona atmosferą, że po raz pierwszy bierze udział w pieczeniu pierników. Teraz wpadła zaróżowiona, uśmiechnięta, z reklamówką pełną drobiazgów. Kuzynki aż piszczały z zachwytu, bo chyba nigdy nie miały tyle artykułów dekoracyjnych, tyle przypraw, foremek. Były też słoiki prawdziwego miodu i to najlepszego gatunku. Pan już wychodził z kubkiem dymiącym kawą, ale słysząc pochwałę miodu wrócił z tabletem i przeczytał cukierniczkom, że najstarszy wizerunek zbieracza miodu pochodzi sprzed 15 tysięcy lat. W starożytności uważano, że miód to rosa niebieska, którą pszczoły zbierają nie tylko w kwiatów, ale i z górnych stref powietrza. Dzieciom podawano miód, by zyskały mądrość, mocny charakter i dar wymowy. Pan wyszedł, bo tak go temat zainteresował, że musiał to zgłębić, ja ukryłam się pod stołem, by cierpliwie czekać, aż mnie czymś uraczą. A jeśli spłynie na mnie dar wymowy i zamiast szczekać, przemówię ludzkim głosem? Przecież w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Trochę się boję i nie wiem, czy zajadać pierniki, czy lepiej trzymać się od nich z daleka? Cześć. Astra