Hau, Przyjaciele!
Już po zimnej Zośce, już babcia każe sadzić pomidory i letnie kwiaty, z czego inni się śmieją, mówiąc, że nie patrzy się w kalendarz, tylko obserwuje pogodę. Babcia zajęła się i tak swoimi grządkami w najdalszej części ogrodu. Warowałam przy niej, bo czuję się odpowiedzialna za cały nasz teren, za rodzinę. A tu nadeszła bardzo zasmucona Michasia, nasza sąsiadeczka. Babcia spojrzała na dziewczynkę i zapytała o powód tak ponurego nastroju. „Nikt mnie lubi. Nadia namówiła przeciwko mnie koleżanki i Ola, Sara i Kinga też mnie już nie lubią.” Ramiona opuszczone, a głowa tak pochylona, że ledwo słyszałyśmy z babcią głos Michasi. „Co to za okropna, przedszkolna moda z tym ciągłym mówieniem o nielubieniu. Zawsze odpowiedz, że ty siebie lubisz, a to najważniejsze, że lubisz też innych i naprawdę niech tak będzie. Koleżanki mogą czasami denerwować, możemy ich mieć nawet dosyć, ale to naturalne. Po co to znęcanie się nad sobą i ciągłe namawianie przeciwko sobie, brrr, jak mnie to denerwuje.” Michasia wpatrywała się z podziwem w mówiącą z takim przekonaniem babcię. „Nie staraj się na siłę spełniać zachcianki koleżanek, nie naśladuj tego okropnego gadania o nielubieniu. Poszukaj koleżanek, które skończą z tym dziecinnym zachowaniem i bądźcie dla innych wyrozumiałe.” „a Pani kłóciła się z koleżankami”. Babcia uśmiechnęła się tak pogodnie, jakby miała teraz opowiadać o najcudniejszym dzieciństwie na świecie. „Pewnie, że się kłóciłyśmy, nawet biłyśmy się, ale zawsze godziłyśmy się i w sumie za bardzo się tym nie przejmowałyśmy. Poczytaj „Mikołajka”, te książki dobrze pokazują, że kłótnia, nawet bójka nie oznacza zakończenia przyjaźni”. Michasia chyba zadowolona, nawet uśmiechnięta, bo pewnie wyobraziła sobie babcię jako dziewczynkę. Dla mnie to za trudne. Cześć Astra