nasze media Najnowszy numer MGN 06/2023

Marcin Jakimowicz

|

GN 42/2014

dodane 16.10.2014 00:15

Nie do odparcia

– W świecie wiary już coś mam, zanim jeszcze to mam – powiedział mi Donald Turbitt. Co to znaczy? Mogę z góry podziękować za owoc... którego nie widzę. Tak działa nowenna pompejańska. Najpierw prosisz, a potem dziękujesz.

Naprawdę nie sądziłem, że jest aż tak popularna. W czasie wakacji przymiotnik kojarzący się z Neapolem i Wezuwiuszem wracał jak bumerang. Co chwilka słyszałem: „robiłem pompejańską, weszłam w pompejańską, modlę się…”. Nowenna pompejańska to dalsza część biblijnej opowieści o wdowie. Jej praktyczna forma. Czy Jezus zachowania namolnej kobieciny, która dniem i nocą nachodziła nieustępliwego sędziego nie przedstawiał jako wzoru modlitwy? Pan Bóg ma słabość do tych, którzy się Mu narzucają i uprzykrzają życie. „Wstań i wiedź ze Mną spór” – zaprasza. – „A ja cię usprawiedliwię”.

Weszła mi w krew

Trwa 54 dni. Każdego dnia odmawia się trzy części Różańca. Ponieważ nowenna powstała przed wprowadzeniem przez Jana Pawła II tajemnic światła, te nie załapały się do spisu lektur obowiązkowych. Przed rozpoczęciem każdej części odmawia się krotką inwokację: „Ten Różaniec odmawiam na Twoją cześć, Królowo Różańca Świętego” (tu wypowiadamy intencję modlitewną). Każdą z części kończy się trzykrotnym wezwaniem: „Królowo Różańca Świętego – módl się za nami”. Przez 27 dni odmawia się część błagalną nowenny, a przez kolejnych 27 dni część dziękczynną.

Każdy różańcowy szturm do nieba kończą modlitwy, które znajdziesz na dołączonym do „Gościa” obrazku. – O nowennie dowiedziałam się od teściów – opowiada Magda Anioł, wokalistka. – To oni modlili się nią w różnych intencjach. Pierwsza myśl? Emeryci mogą sobie na to pozwolić, mają sporo czasu. A ja z tym ciągłym domowym młynem? Z pracą, koncertami, dziećmi? Nie dam rady. A jednak zdecydowałam się wejść w tę formę modlitwy. Modliłam się w intencji Dominiki, mojej córki. Kończyła liceum, musiała wybrać kierunek studiów, widziałam, jak ważne życiowe decyzje musi podejmować. Chwyciłam za Różaniec i… poszło. Modliłam się, przygotowując dzieciom kanapki, sprzątając, w czasie jazdy samochodem, na spacerach. Żyłam tym rytmem.

Już wcześnie zrozumiałam, że nie mogę zostawiać wszystkiego na koniec dnia. To monotonna modlitwa, dzień zbliżał się do końca, a ja zasypiałam z różańcem w dłoni. Wiedziałam, że muszę znaleźć na modlitwę czas za dnia. Zdumiała mnie jedna rzecz: wcześniej ciężko mi było odmówić dziennie trzy dziesiątki Różańca (to mój dyżurny repertuar: jedna – z róż różańcowych, druga – modlitwa rodziców za dzieci i trzecia – duchowa adopcja dziecka poczętego). Gdy zaczęłam nowennę pompejańską, odmawiałam każdego dnia trzy Różance. I jak się okazało, znajdywałam na to czas! Okazało się, że im więcej człowiek ma zajęć, tym jest… bardziej zorganizowany. (śmiech) Gdy skończyłam nowennę, bardzo brakowało mi tej modlitwy. Weszła mi w krew. I rozpoczęłam nowennę po raz drugi.

To nie lista skarg!

To nie tylko lista spraw do załatwienia, nasza katolicka wersja książki życzeń i zażaleń, skarg i wniosków. Drugi etap nowenny to nic innego jak dziękowanie Bogu w ciemno, echo zachęty św. Pawła: „W każdym położeniu dziękujcie”. I, jako bonus, solidna lekcja zawierzenia. Papierek lakmusowy pokazujący, czy wierzę w to, że intencja, którą zanoszę, zostanie „pozytywnie rozpatrzona?”. Delikatna materia. Pamiętam, jak w czasie największych zawirowań dostawałem słowo: „Jezus rzekł: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś”. (Mt 8,13). Proste. Jak uwierzyłeś, to ci się stanie. A jak nie wierzysz, po co jęczysz? „Ktokolwiek pragnie otrzymać łaski, niech odmówi na moją cześć trzy nowenny, odmawiając piętnaście tajemnic Różańca, a potem niech odmówi znowu trzy nowenny dziękczynne” – obiecała Maryja 21-letniej obłożnie chorej mieszkance Neapolu Fortunatinie Agrelli. Był rok 1884. Stan chorej pogarszał się z dnia na dzień, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Fortunatina (dosłownie: „szczęściara”) szturmowała niebo za wstawiennictwem Matki Bożej z Pompejów.

Jej kult propagował Bartolo Longo, nawrócony satanista, adwokat wyrwany z piekła okultyzmu (w 1980 roku Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym). Do końca życia powtarzał dewizę: „Kto szerzy Różaniec, nie zginie; będzie zbawiony”. Fortunatina umierała targana konwulsjami. 8 maja 1884 rok została cudownie uzdrowiona. „»Czy powtórzą się konwulsje?«. Te słowa były na ustach bliskich” – notował bł. Bartolo Longo. – „W ich sercach nadzieja toczyła walkę z obawą. Ojciec Fortunatiny wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Na jego twarzy uwidaczniało się cierpienie i niepokój. Konwulsje nie nadchodziły. Natina płakała i śmiała się równocześnie. Zapanowała ogólna radość. Tylko ojciec nie miał odwagi wejść do sypialni. Nie wierzył w cud, obawiał się, że to wszystko jest złudzeniem. »Kto wie, czy choroba nie wróci za godzinę?« – myślał. Do wieczora nie zdobył się na spotkanie z córką. Ale gdy po kolejnych godzinach jej stan się nie pogarszał, nie mógł dłużej się powstrzymać i wszedł do sypialni.

Wzruszenie odebrało mu mowę i wycisnęło morze łez. Usiadł przy łóżku i nie wyrzekł ani słowa, tylko płacząc, wpatrywał się w swoje ukochane dziecko. Fortunatina powiedziała do siostry zdrowym głosem: »Zacznijmy odmawiać nowennę dziękczynną do Matki Bożej Różańcowej w Pompejach!«”. Pocieszycielka strapionych raczyła i tym razem wysłuchać Natinę, którą otoczyła szczególną opieką: „Ponieważ znosiłaś chorobę z poddaniem się woli Bożej, Bóg udzieli ci tej łaski na Moją prośbę. W 26. dniu tego miesiąca zostaniesz uzdrowiona z porażenia. 30 kwietnia ustaną wszystkie inne cierpienia. Od tego dnia będziesz mogła chodzić. Zanim upłynie maj, wyjdziesz z domu”.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..