Pod koniec października 26 policjantów i strażaków odznaczono Krzyżami Zasługi za Dzielność. Kilku z nich zapytaliśmy o sytuacje, w których nie myśląc o swoim bezpieczeństwie, poszli w ciemno ratując życie innym
Archiwum własne
Grzegorz Chiloński
Policjant z Ustki
Dostaliśmy informację, że w okolicy molo ktoś chce popełnić samobójstwo. Poszedłem tam z Marcinem Jachowiczem. Z daleka już zobaczyliśmy mężczyznę, który chciał wskoczyć do morza. Szybko pobiegliśmy, zeszliśmy na dolny pomost, żeby chwycić tego człowieka. Pogoda był sztormowa. Fale wciąż nas zalewały. W końcu złapaliśmy tego mężczyznę, ale z powodu mokrego ubrania był dwa razy cięższy i wciągał nas do wody. Do tego wiał silny wiatr.
Jednak w takich sytuacjach w ogóle nie myśli się o strachu. W końcu udało się wyciągnąć go na brzeg. Dopiero wtedy przychodzą myśli o niebezpieczeństwie.
Archiwum własne
Tomasz Kiszczak
Strażak z Oświęcimia
Rano dostaliśmy wezwanie do pożaru mieszkania. Ogień wychodził już przez okna. Okazało się jednak, że wyżej, na poddaszu jest jeszcze jedno mieszkanie. Dym i temperatura z palącego się niżej mieszkania przenosiły się na górę. A w środku była czteroosobowa rodzina, w tym dwoje dzieci. Gdy udało nam się w końcu dotrzeć na poddasze, rodzice i dzieci zaczynali już tracić przytomność. Przemek Jelonek został żeby ich pilnować, a ja pobiegłem po drabinę. Zdjąłem z siebie ubranie ochronne i podszedłem po dachu do okien. Było to trochę wbrew zasadom, bo żeby móc ratować innych, musimy chronić siebie. Uznałem jednak, że bez sprzętu szybciej dotrę do tej rodziny. Przemek w tym czasie też zdjął swoją maskę i dał chłopcu, żeby chwilę pooddychał. Zrobiłem z siebie taki pomost, i po moich plecach ci ludzie przeszli na drabinę. A na dole odbierali ich już strażacy.
Archiwum własne
Katarzyna Kwietniewska
Policjantka z Gołdapi
Tego dnia kończyłam służbę o 22.00. Wróciłam do domu i poszłam spać. Około pierwszej w nocy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Przerażona sąsiadka krzyczała, że pali się jedno z mieszkań. Pobiegłam tam. Spod drzwi wydobywał się czarny dym. Ze środka słychać było charczenie sąsiada, ale na moje wołanie nikt nie odpowiadał. Kilka uderzeń i drzwi ustąpiły. Próbowałam przejść przez zadymione mieszkanie, ale musiałam się wycofać, bo zaczynały mnie boleć płuca.
Wzięłam z mojej łazienki mokry ręcznik, owinęłam nos i usta i w końcu udało mi się dotrzeć do sąsiada. Był nieprzytomny. Wyniosłam go na zewnątrz. Po chwili przyjechała karetka. Na szczęście nic mu się nie stało.
Henryk Przondziono/GN
Tomasz Sołtysiak
Policjant z Katowic
Miałem służbę jako dzielnicowy na osiedlu Tysiąclecia. Nagle zobaczyłem kłęby czarnego dymu wydobywające się z mieszkania na czwartym piętrze. Wezwałem wsparcie i pobiegłem do tego bloku. Wyważyłem drzwi, ale musiałem się cofnąć. Mieszkanie było całkowicie zadymione. Zacząłem więc ewakuować ludzi z sąsiednich mieszkań. Gdy przyjechało dwóch policjantów Dariusz Stefański i Tomasz Bochaczyk, na korytarzu był już taki dym, że musieliśmy chodzić na kolanach. Nagle z górnego piętra ktoś zaczął wołać o pomoc. Okazało się, że to starsze małżeństwo, którzy nie potrafili sami zejść. Wynieśliśmy ich na rękach, dusząc się w kłębach dymu. Ale na szczęście słychać już było syreny straży pożarnej. To dodawało mi sił. Kilka dni ci starsi państwo przyszli na posterunek podziękować za uratowanie życia.
...Dziękuję za wszystko w imieniu też innych" w: Obuchem w głowę czyli nasze spotkanie z Matką Teresą