nasze media Mały Gość 04/2024

Marcin Jakimowicz

|

MGN 10/2012

dodane 20.09.2012 09:48

Panie Jezu, a najlepiej zrób tak …

Każdy człowiek ma wolną wole i wolny wybór. To czy można modlić się o to, by ktoś odwzajemnił nasze uczucie? To znaczy, o miłość KONKRETNEJ osoby?

Jasne, że można. Ale – uwaga! – nie można na Bogu niczego wymuszać. Zawsze trzeba zostawić Mu furtkę, pole do działania i na końcu westchnąć (często przez zaciśnięte żeby): „Bądź wola Twoja”. To zazwyczaj trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o spraw związane z uczuciami. Bo wbrew temu, co się nam wydaje, Jezusowi najbardziej zależy na naszym szczęściu. Może najlepszym sposobem jest opowiedzenie Mu w czasie modlitwy o wszystkim? Po kolei…
– Podchodzę do Jezusa jak do najlepszego przyjaciela – opowiadał mi kiedyś Wiesiek Jindraczek, nawrócony narkoman. – Siadam w kaplicy i mówię: „Panie Boże, to ja, Wiesiek”. I opowiadam Mu o tym, że skaleczyłem się w palec i nie mogę pracować. Przychodzę do Niego ze wszystkim. Siedzę i tracę czas. Jedna nobliwa kobieta powiedziała mi ostatnio: „Pan się za bardzo spoufala z Bogiem. Jak może się pan modlić o pieniądze?!”. A kogo mam o nie prosić? On zna mnie na wylot. Po co mam się oficjalnie przedstawiać; Witaj Boże, to ja Wiesław Jindraczek, nawrócony grzesznik rocznik 1960…
Najlepszy przykład modlitwy? Kana Galilejska. Trwa wesele, wszyscy świetnie się bawią. Nagle Maryja podchodzi do Syna i rzuca krótko: „Nie mają już wina”. Koniec, kropka. Czy mówi: „Zrób coś, zaangażuj się! Wiesz, większość z nich lubi wino wytrawne, ale cztery kobiety półsłodkie”? Czy przekonuje: „Rusz się, podejdź do stągwi i uczyń znak”? Nie. Przedstawia jedynie stan faktyczny: „Nie mają już wina”. To wystarczy. Ma tak wielkie zaufanie do Syna, że wie, że to od Niego zależy dalszy ciąg. Nie musi Mu podpowiadać, co ma uczynić. Wie, że Jezusowi bardziej zależy na tym, by nowożeńcy mieli dobre wino niż samym gościom!
Myślę o moich modlitwach i robi mi się łyso. Większość z nich kończy się przedstawianiem Bogu „Książki życzeń i zażaleń” i „Spisu lokatorów”, którymi powinien zająć się tak, jak sam zaplanowałem. Zamiast przedstawić Mu z ufnością jedynie stan faktyczny i powiedzieć o tym, co mnie gryzie, dodaję: „uratuj”, „pomóż”, „uzdrów”.
Traktuję Pana Boga troszkę jak dziecko specjalnej troski, któremu trzeba podpowiadać jak powinien postępować.
Powodzenia, Kubo!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..