Był wieczór któregoś dnia 1942 roku. Za stołem w domu państwa Fauvel siedział niemłody, łysy mężczyzna, uciekinier z niemieckiej niewoli. – Europa musi się zjednoczyć. Dla pokoju. I dla dobrobytu – powtarzał.
Gospodarze nie rozumieli, jak można mówić takie rzeczy w samym środku wojny. – Uważaliśmy go za niespełna rozumu – powie potem pani Fauvel. Ten człowiek to Robert Schuman. Już przed wojną był znanym politykiem chrześcijańskim. W młodości jednak myślał o tym, żeby zostać księdzem. W rozterce napisał list do swojego przyjaciela Henriego Eschbacha. Ten odpisał: „Religia i ojczyzna potrzebują Cię jako człowieka odważnego. Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego apostoła od Ciebie... Pozostaniesz w stanie świeckim. Mam wrażenie, że święci przyszłych czasów będą świętymi w cywilnym garniturze”.
TYLKO NIE KOMUNIŚCI
Schuman posłuchał tej rady. Dwa lata po wojnie został premierem Francji. Kraj dźwigał się dopiero z wojennej nędzy. Komuniści próbowali zdobyć władzę, jak zwykle oszukując i podburzając prostych ludzi. „Kiedy my będziemy rządzić, damy wam dużo pieniędzy i zaraz będzie dobrobyt” – obiecywali. Zastrajkowali górnicy, potem stanęły huty. Nasłani ludzie wykoleili pociąg. Zaczęły się rozruchy. Wydawało się, że następnego dnia Francja padnie łupem komunistów. Niektórzy ministrowie ulegli panice. – Trzeba z nimi rozmawiać – mówili przerażeni. Premier siedział w fotelu nieporuszony, jakby drzemał. Nagle wstał. – Wykluczone. Rząd nie ustąpi wichrzycielom – powiedział.
Natychmiast wydał rozkaz mobilizacji 80 tysięcy rezerwistów i nakazał sformować jednostki rezerwy policji. Komuniści, zaskoczeni taką stanowczością, ustąpili. Kraj był uratowany, a wkrótce udało się uzdrowić finanse. Francuzi byli zdumieni: – Ten spokojny Schuman potrafi tak ostro działać? Rzeczywiście, Robert Schuman był spokojnym człowiekiem. Wielu sądziło nawet, że to strasznie nudny prawnik. Pewien niemiecki dziennikarz tak o nim napisał: „Schuman jest naprawdę tak brzydki, jak go przedstawiają karykatury i ubiera się rzeczywiście tak źle, jak się o nim twierdzi. Ale zapomina się zupełnie o jego brzydocie, kiedy zaczyna mówić”.
TO SIĘ WAM OPŁACI A
Schuman miał wiele do powiedzenia. Od dawna rodził się w jego głowie pomysł zjednoczenia narodów, ale nie tak, jak to kłamliwie mówili komuniści. On wiedział, że ludzie nie są aniołami i nie chciał ich zmuszać, żeby się takimi stali. Chciał powiedzieć: musimy się zjednoczyć, bo to się nam wszystkim opłaci. Widział to trochę tak, jak małżeństwo. Kiedy dwoje ludzi się pobiera, oboje coś tracą. Muszą się wyrzec takiej swobody, jaką dotąd mieli, muszą razem podejmować decyzje, mają wspólne pieniądze i tak dalej. Ale o wiele więcej zyskują. I o to chodziło. Schuman wymyślił, żeby na początek zjednoczyły się gospodarki Francji i Niemiec, krajów, które od dawna ze sobą walczyły.