Czy baśń może tłumaczyć najgłębsze tajemnice chrześcijaństwa? Tak! Najlepszym dowodem są „Opowieści z Narnii”.
Agresywni kibice to żadna nowość. Półtora tysiąca lat temu o mało nie zmienili losów cywilizacji.
Tu czas się zatrzymał. Ulicami wiatr przerzuca śmieci, puste okna straszą porwanymi firankami. I wszędzie niepokojąca cisza.
Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszym (J 15, 1–2) Boli? To dobrze. Oczyszczanie zawsze boli.
Dlaczego gaśnie wieczna lampka przy tabernakulum? Dlaczego z ołtarza znika obrus? Dlaczego przed kościołem płonie ognisko?
Robi wrażenie, co? Jeśli coś zasługuje na nazwę „scena monumentalna”, to właśnie ten obraz.
Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie (Mt 25, 36) Nagiego trzeba przyodziać, a nie przyznawać mu prawa do chodzenia nago.
Mieć wolność to mało. Trzeba być wolnym.
Szczera dobroć, niezwykła łagodność i ogromna serdeczność – tak zapisał się w pamięci wiernych.