Oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim. (Mt 4, 12-23)
Jedni grają w ping-ponga, inni na klawesynie. Bucik z Peru przypomina im o codziennej modlitwie za dziecko. A na długiej przerwie... spowiadają się.
Nie ma tu mundurków, a nie widać „pępków na wierzchu”. Nie ma krzyży na ścianach, a modlą się. Zamiast teorii o tolerancji, jest akceptacja. Bo jest przyjaźń.
Koleżanka z ławki obraża się nawet, gdy niechcący na nią wpadnę! Później jest niemiła i plotkuje, a na następny dzień już odgrywa koleżaneczkę i tak w kółko! Przez nią zauważam swe kompleksy. Wciąż muszę ustepować. 11-latka w cieniu