Czwarta minuta meczu. Szymkowiak dostaje piłkę, zamyka oczy i strzela z 25 metrów. Piłka lekko ociera się o słupek i… wpada do bramki. Mirosław Szymkowiak jest szczęśliwy. Podnosi koszulkę i pokazuje kibicom, komu dedykuje gola.
Pierwszy raz spiłem się w podstawówce. Waliłem głową w skrzynkę na listy i nie czułem bólu. Spodobało mi się. Potem przyszło palenie trawy, wąchanie kleju. Pogrążyłem się totalnie.
Strasznie podoba mi sie pomysł z Klubem Straceńców. Jest taka jedna rzecz, z powodu której jestem w stanie stracić głowę dla Pana Boga.
Pozdrawiamy serdecznie z pięknego Podkarpacia, z Sanoka z parafii Chrystusa Króla.