W tym pałacu nie ma wanny czy prysznica. A jednak w ruchliwej Warszawie to miejsce ma swój kąpielowy rodowód.
Tego zamku już nie było. Wysadzony przez Niemców miał zostać pogrzebany na wieki. Stoi jednak dziś dumnie i zachwyca królewskim przepychem.
Zapada zmrok, wieczerza wigilijna gotowa, a dzieci niecierpliwie wyglądają przez okno. Gdy pojawi się pierwsza gwiazdka, można zaczynać.
Nie ma dwóch takich samych. Istnieją krótką chwilę, a stworzyli je prawdziwi mistrzowie – wiatr, wilgotność, temperatura i czas.
Szukano jej latami. Lśniła chromowanym grillem. Wielka, miękka kanapa mieściła nawet sześć osób.
Szydłów zaskakuje. Jadąc wśród pół świętokrzyskich, nagle trafia się na mury. To nie plan filmowy, ale spokojne miasteczko, w którym średniowiecze po prostu czuć.
Kojarzony z luksusem i pobijaniem kolejnych rekordów na torach wyścigowych.
2 listopada 1925 roku ludzie zebrani w katedrze św. Jana przeszli w kondukcie pogrzebowym do przygotowanego grobu w kolumnadzie pałacu na placu Saskim.
Czuwają nad szkołami, wydarzeniami, miastami, a nawet nad całymi krajami.
Zaczęło się od Tytusa, Romka i A’Tomka. Dziś regały uginają się pod tysiącami komiksów. I wciąż ich przybywa.