Nie będzie kolorowych lampek. Przy świątecznym stole zabraknie bliskich. Niektórzy będą przeżywać ten czas bardzo daleko od siebie.
Piaszczysta droga wije się wśród łąk. Pochylone dzikie jabłonie, przydrożne krzyże i kapliczki. Drewniane domy z kolorowymi okiennicami. Gdyby nie znaki drogowe, wydawałoby się, że to skansen.
Codzienne życie ludzi dziewięć wieków temu było podobne do naszego. Tylko zmiany zachodziły wolniej niż dzisiaj.
Ta ostatnia neounicka parafia leży w Polsce. Nieprzerwanie od ponad 400 lat tamtejsi wierni modlą się o jedność chrześcijan i o pokój na świecie.
Kiedy piszę te słowa, w Polsce jest już ponad milion uchodźców wojennych z Ukrainy. Są wśród nich m.in. grekokatolicy i prawosławni. Być może goszczą oni nawet w Waszych domach.
Ciemna, niemal czarna, ozdobiona złotem figura św. Michała Archanioła góruje nad Lacką Bramą na głównym placu Kijowa.
Ludzie nie mieszczą się w kościele i stoją na zewnątrz. To znaczy jedni stoją, a inni siedzą, a jedno dziecko to nawet leży. I śpi na kolanach mamy.
Rozświetlone świąteczną iluminacją Betlejem pachnie… kebabem. Świętowanie Bożego Narodzenia zaczyna się w południe.
Słyszeliście o Nostradamusie? O tym jasnowidzu sprzed pięciu wieków, który przewidział przyszłość aż do naszych czasów?
Mają najcięższy mszał na świecie. Najważniejsze święta kościelne obchodzą podwójnie. Modlą się po polsku i ukraińsku.