Hau, Przyjaciele!
"Idziemy do Babci!"- usłyszałem przy obiedzie. Świetny pomysł, popieram w stu procentach. Tylko żeby mnie też wzięli. Zrezygnowałem z drzemki i kręciłem się niespokojnie przy drzwiach, spoglądając tęsknie na smycz. "Tobi już gotowy, on zawsze pierwszy"- chwaliła mnie Paulina. "No nie wiem, czy pies jest dzisiaj potrzebny przy takim zamieszaniu"- powątpiewała Pani. Właśnie wkładała piernikowe foremki do reklamówki i teraz już byłem gotów do walki o to, by iść z rodziną. Wreszcie Kuba założył mi obrożę i wyszliśmy. Ale co to za spotkanie rodzinne, jeśli kobiety nakładają fartuchy, a mężczyźni schodzą do piwnicy? Oni wiedzą, gdzie ich miejsce, a ja? Bardzo lubie tajemniczą piwnicę Dziadka, ale z kuchni zapachniało podgrzewanym miodem, więc musiałem zostać w mieszkaniu. Zresztą, panowie zaraz wrócili, niosąc przeróżne stare pudła. Wyciągali z nich delikatnie figurki i każdą starannie czyścili. Robili to o wiele czulej niż wtedy, gdy myją samochody. Zapachy starych pudełek i bibułek bardzo mnie kusiły. Po chwili wywęszyłem drewnianą owieczkę i zabrałem ją delikatnie w zęby. Niestety, mój heniebny czyn został zauważony i nasłuchałem się tylu pouczeń, tylu uwag, że czułem się jak Izraelici nad Jordanem, gdy św. Jan Chrzciciel nakazywał im poprawę. No dobra, wyprostuję już ścieżki swojego życia! Cześć. Tobi.
...Dziękuję za wszystko w imieniu też innych" w: Obuchem w głowę czyli nasze spotkanie z Matką Teresą