Nie chcę tej zupy! – krzyknęła Antonietta i z całej siły kopnęła talerz. Kto by pomyślał, że ta rozbrykana dziewczynka pisze codziennie listy do Pana Jezusa, a On przychodzi w nocy i je czyta! Sześcioletnia Włoszka rozmawiała z Jezusem.
Nawrócony lekarz
Gdy Nennolina po raz pierwszy miała pójść do szkoły, rodzice zauważyli, że ma spuchnięte kolano. Początkowo myśleli, że upadła, ale gdy opuchlizna nie schodziła, zawołali lekarza. – To nowotwór – diagnoza zabrzmiała jak wyrok. Mama ukryła twarz w dłoniach. – Nie martw się, mamo! – pocieszała Antonietta. – Jezus wie, co robi. – Była niesamowicie dzielna. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało – wspomina jej siostra. – Nigdy się nie skarżyła. Gdy lekarze orzekli, że nogi nie da się uratować, że trzeba amputować, wciąż zarażała wszystkich nadzieją. To było nieprawdopodobne! – dodaje pani Margherita. Rak zaatakował tez płuca, głowę, ręce i gardło. Antonietta miała trudności z oddychaniem. Pytana, jak się czuje, uśmiechała się i mówiła: „Dobrze!”. A przecież guz na płucach był tak potężny, że wypchnął jej serce i przesunął ku górze. – To niewyobrażalne cierpienie! Na jej miejscu wyłbym z bólu. Jak ona może się uśmiechać? – dziwił się lekarz. Nie wierzył w Boga, kościoły omijał szerokim łukiem. Po spotkaniu Nennolin y upadł na kolana. Nawrócił się. Antonietta bardzo tęskniła za Jezusem. Nie mogła doczekać się chwili, gdy przxyjmie Go w Pierwszej Komunii. Przez całą uroczystość ta rozbrykana na co dzień dziewczynka klęczała skupiona.
Ostatnie słowa
Gdy mama z nianią modliły się o uzdrowienie, Antonietta protestowała. – Dlaczego urządzasz taki cyrk? – pytały. – Nie chcę, byście modliły się o zdrowie dla mnie! Zawarłam z Jezusem umowę. On wie, co robi! Rok po amputacji nogi zawołała rodziców. – Mamo, dziś jest święto! – powiedziała. – Może urządzimy przyjęcie? Kupimy tort, otworzysz z tatą wino... Rodziców zamurowało. Skąd ona ma tyle siły? W kwietniu 1937 roku Nennolina dyktowała mamie: „Kochany Panie Jezu, bardzo pragnę Cię zobaczyć. Chciałabym, by wszyscy mogli Cię widzieć! Wtedy będą Cię bardziej kochali!”. Rankiem 3 lipca Antonietta cierpiała niewyobrażalnie. Przymykała oczy i przypominała sobie pogodną twarz Jezusa, którą ujrzała dzień wcześniej, gdy przyjmowała Komunię. Pielęgniarki otaczające jej łóżko usłyszały jak westchnęła: „Boże, mamo, tato!”. To były jej ostatnie słowa.
Dywan ze stokrotek
Antonietta żyła 6 lat, 6 miesięcy i 18 dni. Na jej pogrzeb przyszły tłumy. Swą pogodą ducha potrafiła zarazić mnóstwo ludzi. Niedługo po jej śmierci nauczycielka Antonietty zauważyła przy kościele małą dziewczynkę idącą o kulach. – Antonietta?! – zawołała zdumiona i wtedy postać... zniknęła. Po jakimś czasie z zakupów wracała niania Nennoliny, gdy usłyszała głos dziewczynki: „Caterina!”. Nianię zamurowało. Z wrażenia położyła torby z zakupami na ziemi. Caterina! – wesoło brzmiał głos dziecka. Stara niania żyje do dziś. – Nie umrę, dopóki nie doczekam się beatyfikacji małej Antonietty! – uśmiecha się. Nennolina uwielbiała stokrotki, więc cystersi opiekujący się jej parafią obsiali nimi klasztorny ogród. – Ten ogród ma swój sekret – uśmiecha się przeor, ojciec Luca Zecchetto. – Pod pachnącymi białymi kwiatkami zakopaliśmy sukienkę Nennoliny z Pierwszej Komunii. Od razu wyczuliśmy świętość tej roześmianej dziewczynki. Buziaki dla Jezusa – Czy siostra dawała pani po śmierci jakieś „znaki życia”? – pytam Margheritę Meo. – Kiedyś mi się przyśniła – starsza siostra Antonietty rozpromienia się. – Oj, to był bardzo piękny sen... Do grobu dziewczynki pielgrzymują dziś tłumy włoskich dzieci. W grudniu 2007 roku Benedykt XVI ogłosił, że Antoniettę Meo można nazywać sługą Bożą. To znaczy, że wkrótce zostanie ogłoszona błogosławioną. Jej listy do nieba zrobiły prawdziwą furorę. Najwięksi teologowie przecierają oczy ze zdumienia gdy czytają: „Przesyłam Ci buziaki Jezu. Pozdrów Twoją Mamusię”. Pewnie dziś Antonietta wysyłałaby do Jezusa SMS-y.
Listy Antonietty Meo do Jezusa w książeczce dołączonej do tego numeru „Małego Gościa”
...Dziękuję za wszystko w imieniu też innych" w: Obuchem w głowę czyli nasze spotkanie z Matką Teresą