Nie chcę tej zupy! – krzyknęła Antonietta i z całej siły kopnęła talerz. Kto by pomyślał, że ta rozbrykana dziewczynka pisze codziennie listy do Pana Jezusa, a On przychodzi w nocy i je czyta! Sześcioletnia Włoszka rozmawiała z Jezusem.
Głośny krzyk noworodka zbudził 15 grudnia 1930 roku rzymską kamienicę. – Pani Mario, urodziła pani dziewczynkę – uśmiechnęła się położna. Kobieta przytuliła drące się wniebogłosy dziecko i na jego maleńkim czole zrobiła znak krzyża. – Należysz do Jezusa – szepnęła. Nie przeczuwała, że te słowa będą miały tak ogromne znaczenie.
Ja wam pokażę!
– Michał, zobacz, co robi nasza mała – Maria Meo szturchnęła męża. Ich dwuletnia córeczka próbowała się przeżegnać. Często widywała modlących się rodziców i bardzo chciała nauczyć się znaku krzyża. Machała bezradnie rączką, kreśląc na czole dziwaczne kółka. – Czy znak krzyża to gest zastrzeżony tylko dla dorosłych? – kombinowała. – Poczekajcie, niech tylko podrosnę. Ja wam jeszcze pokażę! – Antonietta, przestań się wiercić! Nie umiesz usiedzieć na miejscu? – denerwowała się mama podczas Mszy w potężnej bazylice Krzyża Jerozolimskiego. Czteroletnia dziewczynka lubiła tu przychodzić. Gdy słońce rozpalało bruk rzymskich ulic, często chowała się w kościele. W jednej z kaplic przechowywano cenny skarb: relikwie krzyża, na którym umierał Jezus. Przywiozła je tu w IV wieku z Jerozolimy cesarzowa Helena. Mała Antonietta klękała przed fragmentem tabliczki z napisem: „To jest Król żydowski” i dotykała gwoździ, które przebiły ręce Jezusa.
Latający talerzyk
Nie była grzecznym aniołkiem. – Niezłe z niej ziółko! – kręcili głowami nauczyciele. – Gdy nie smakował jej obiad, potrafiła kopnąć nogą w blaszany talerz i wszystko lądowało na dywanie. Była żywa, uśmiechnięta, wygadana. Wszędzie było jej pełno. Uwielbiała śpiewać. – Zaśpiewaj mi piosenkę – błagała swą nianię Caterinę. – Nie ma mowy – odpowiadała zapracowana kobieta. Antonietta uśmiechała się szelmowsko. Miała na nią sposób. Biegła do kuchni, wyciągała z szuflady czekoladę i dzieliła na cztery równe części. – Słuchaj, za każdą piosenkę dostaniesz kawałek – „kupowała” nianię. Często z okien kamienicy na pierwszym piętrze przy Via Statilia dobiegał ich śpiew. Nennolina (tak nazwał Antoniettę wujek i tak się przyjęło) nie przepadała za słodyczami. Wolała sery, kiełbaski i szynkę. Często wieczorami myszkowała w kuchni. Nic nie zdradzało, że ta wesoła mała Włoszka ukrywa ogromną tajemnicę.
...Dziękuję za wszystko w imieniu też innych" w: Obuchem w głowę czyli nasze spotkanie z Matką Teresą