nasze media MGN 05/2024

Fragmenty ze "Złotej legendy" Jakuba de Voragine

dodane 24.07.2006 09:45

Jak święty Sebastian pomagał chrześcijanom

Sebastian, wzór chrześcijanina, urodził się w Narbonne, był obywatelem Mediolanu, a cesarze Dioklecjan i Maksymian tak mu sprzyjali, iż powierzyli mu dowództwo pierwszej kohorty oraz przydzielili go do swej straży przybocznej. Lecz Sebastian nosił strój wojskowy tylko w tym celu, aby umacniać w wierze tych chrześcijan, którzy pod wpływem tortur upadali na duchu.

Skoro św. Sebastian skończył mówić, Zoe, żona Nikostrata, w którego domu owi świątobliwi młodzieńcy byli uwięzieni, rzuciła się do nóg jego, a ponieważ była niema, więc znakami tylko błagała o łaskę. Wtedy on rzekł: "Jeśli ja jestem sługą Chrystusa i jeśli prawdą jest to wszystko, co ta kobieta z ust moich posłyszała i w co uwierzyła, niech Bóg otworzy jej usta, tak jak otworzył usta swego proroka Zachariasza". Na te słowa kobieta zawołała: "Niechaj będzie błogosławiona mowa ust twoich, niech będą błogosławieni wszyscy, którzy uwierzyli twoim słowom! Widziałam bowiem anioła trzymającego przed tobą księgę, w której napisane było to wszystko, co mówiłeś". Słysząc to mąż jej upadł do stóp św. Sebastiana błagając go o przebaczenie, a uwolniwszy obu męczenników prosił ich, aby odeszli, gdzie zechcą. Oni jednak powiedzieli, że za nic nie chcą odrzucać zwycięstwa, które już osiągnęli. Tak zaś wielkiej mocy i łaski użyczył Pan słowom św. Sebastiana, że nie tylko Marceliana i Marka umocnił w pragnieniu męczeństwa, ale też ojciec ich imieniem Trankwillin, matka oraz wiele innych osób nawróciło się wówczas na wiarę chrześcijańską. Wszystkim im kapłan Polikarp udzielił chrztu świętego.
Wkrótce po chrzcie Trankwillin, walczący dotychczas z ciężką chorobą, odzyskał zdrowie. Wówczas prefekt Rzymu, cierpiący na tę samą chorobę, prosił Trankwillina, aby sprowadził doń tego, kto jemu przywrócił zdrowie. Gdy zaś przybyli do niego Polikarp i Sebastian, błagał ich, aby go uzdrowili. Wtedy Sebastian powiedział mu, że musi najpierw wyrzec się bożków, a jemu zezwolić na ich zniszczenie, a wtedy dopiero odzyska zdrowie. Prefekt Chromatius odparł, że mogą to zrobić jego słudzy, a nie Sebastian, on jednak rzekł: "Ludzie lękliwi obawiają się niszczyć własnych bogów, a gdyby przy tej sposobności diabeł wyrządził im jakąś krzywdę, wówczas poganie mogliby powiedzieć, iż właśnie dlatego spotkała ich krzywda, że zniszczyli własnych bogów". Tak tedy Polikarp i Sebastian zabrali się do dzieła i zniszczyli przeszło 200 bałwanów.
Następnie zaś powiedzieli Chromatiusowi: "Zniszczyliśmy już bałwany, a ty przecież nie wyzdrowiałeś. Jest więc rzeczą pewną, że albo nie wyrzekłeś się całkowicie zabobonu, albo jeszcze przechowujesz jakiegoś bałwana". Wówczas prefekt przyznał, że posiada komnatę, w której znajduje się kunsztowne wyobrażenie całego systemu gwiazd. Ojciec jego zapłacił za nie przeszło 200 funtów złota, a służy ono do przepowiadania przyszłości. Na to Sebastian rzekł: "Jak długo zachowasz je w całości, nie będziesz mógł odzyskać zdrowia". I już prefekt godził się na zniszczenie owego urządzenia, gdy syn jego, znakomity młodzieniec imieniem Tyburcjusz, rzekł: "Nie mogę znieść myśli o zniszczeniu tak wspaniałego dzieła, ale też nie chcę, aby zarzucono mi brak troskliwości o zdrowie ojca. Dlatego też każę rozpalić dwa piece, na których zostaną żywcem spaleni ci dwaj, jeżeli po zniszczeniu tego dzieła ojciec mój nie odzyska zdrowia". Na to Sebastian: "Niech się stanie tak, jak powiedziałeś". A gdy zniszczyli ową komnatę, anioł ukazał się prefektowi i oznajmił mu, że Pan Jezus zwraca mu zdrowie. Uzdrowiony natychmiast pobiegł za nim, aby ucałować jego stopy, lecz on nie pozwolił na to, ponieważ prefekt nie był jeszcze ochrzczony. Tak tedy prefekt, syn jego Tyburcjusz oraz 1400 osób z jego służby przyjęło chrzest. Zoe zaś została pochwycona przez pogan i po długich męczarniach wyzionęła ducha. Usłyszawszy o tym Trankwillin zawołał: "Kobiety wyprzedzają nas w męczeństwie! Po cóż jeszcze żyjemy?" Po kilku dniach został i on ukamienowany.
Św. Tyburcjuszowi zaś dano do wyboru albo spalić kadzidło przed bożkami, albo przejść bosymi nogami po rozżarzonych węglach. Ale on uczyniwszy znak krzyża dzielnie wstąpił na owe węgle bosymi stopami mówiąc: "Wydaje mi się, że idę po kwiatach róż w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa". Wtedy prefekt Fabianus rzekł mu: "Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że Chrystus nauczył was sztuk czarnoksięskich". A Tyburcjusz odpowiedział: "Zamilcz, nieszczęsny, nie jesteś bowiem godzien wymawiać imię tak święte i słodkie". Wówczas rozgniewany prefekt kazał go ściąć. Marcelianus zaś i Marek przybici do słupa śpiewali: "Jakże dobrą i miłą jest rzeczą, o bracia, mieszkać razem". "Nieszczęśni" – rzekł prefekt – "wyrzeknijcie się swego szaleństwa i ratujcie się". Lecz oni odpowiedzieli: "Jeszcze nigdy nie czuliśmy się tak dobrze. Obyś nam tylko zezwolił tak pozostać, dopóki dusze nasze kryje cielesna powłoka". Wtedy prefekt rozkazał bok każdego z nich przebić włócznią i tak dopełniło się ich męczeństwo.





« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..