Pokonał 5600 kilometrów. Pieszo. Nie miał pieniędzy ani karty kredytowej. Zabrał tylko plecak, śpiwór i… gitarę. Drogę do Fatimy zawierzył Maryi.
– Halo, tu pielgrzym z Fatimy – słyszę radosny głos młodego mężczyzny. – Tak się zawsze przedstawiam. Nauczyłem się wymawiać słowo „pielgrzym” prawie we wszystkich językach – uśmiecha się. – Odkąd wyruszyłem z rodzinnego domu w Sejnach na Podlasiu, idę pieszo przez świat – mówi Jakub Karłowicz. – Moim celem jest Fatima. Idę prosić Matkę Bożą o pokój na świecie, którego dziś tak bardzo brakuje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.