Najpierw był Cygan, potem Bućko, Irys… W kilka minut potrafią odnaleźć zasypanego pod śniegiem człowieka.
Przykryte białym puchem góry zachęcają do wypraw na szlak. – Turyści zaopatrują się w specjalistyczny sprzęt, raki i czekan i chcą wspinają się coraz wyżej. Kiedy na górskich szlakach ludzie zaczęli pojawiać się także zimą, wzrosło zagrożenie lawinowe i pojawiła się potrzeba szkolenia psów – mówi Jerzy Maciata, przewodnik psa lawinowego, ratownik tatrzański od 40 lat. – Najpierw do TOPR-u poszedł mój brat, a ja za nim – wspomina. – A że bardzo lubiłem psy, postanowiłem zająć się ich szkoleniem – dodaje. Posłuchajmy o pracy psów lawinowych.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.