– Nie od razu był taki święty. Lubił dziewczęta ciągnąć za włosy. A jeśli nie chcieliśmy, aby była klasówka, wylewaliśmy atrament z kałamarzy – wspominał jeden z kolegów.
Mówią, że był Księciem Kościoła, niekoronowanym królem Polski, Prymasem Tysiąclecia, Maryjnym Prymasem. Najbliżsi mówili do niego: Ojcze. Do historii przeszedł jako ten, który uratował wiarę Polaków, przygotował drogę pod wielki pontyfikat papieża Jana Pawła II – już świętego, a Papież Uśmiechu św. Jan XXIII był pod wielkim wrażeniem, gdy dowiedział się, że prymas Wyszyński modlił się za tych, którzy go więzili i prześladowali. Dziś wiele szkół wybrało go sobie za patrona, wiele ulic nosi jego imię. Jest nawet Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Zapraszam Was na wyprawę śladami prymasa Wyszyńskiego. Wyruszyłem razem z moim synem Staśkiem, którego nie ma na zdjęciach, gdyż to głównie on je wykonywał, i z moimi córkami: Małgosią, Ulą i Asią. Na początek do Zuzeli – miejsca urodzenia przyszłego prymasa Polski.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.