„To fajna sprawa. Daje milion powodów do radości, pomaga przezwyciężać strach. Dodaje skrzydeł. To lepsze niż komputer”.
Tak o tańcu mówią ci, którzy kochają tańczyć i chcą to robić całe życie mimo zmęczenia i dodatkowych obowiązków. Prawie wszyscy mówią o pasji. Można ich nazwać szczęściarzami, bo życie ludzi z pasją nabiera nowych kolorów. W Krakowie, w FunkyFree Dance Studio, czyli w szkole tańca, spotkaliśmy takie dzieci.
Wytańczone zwycięstwo
W dużej sali trwają zajęcia dla dzieci w wieku od 8 do 12 lat. Najpierw krótka rozgrzewka, potem trener pokazuje, jak prawidłowo wykonać obrót. To bardzo ważne, bo przecież tancerz nie może stracić równowagi. – Oczy utkwione w jeden punkt, najpierw ciało, potem głowa i znów patrzymy w to samo miejsce – tłumaczy pan Damian Król, jednocześnie wykonując serię obrotów. Wszyscy po kolei wykonują ćwiczenie, a instruktor uważnie im się przygląda. Powtarzają tak długo, aż każdy wykona je prawidłowo. – Trener jest bardzo wymagający…? – zagaduję. – Dba o szczegół, pilnuje, żeby wszyscy równo tańczyli – mówi Oliwia Włodarska. – Dzięki temu wygrywamy zawody – dodaje. Rzeczywiście, niedawno grupa zajęła pierwsze miejsce w Krapkowicach, podczas VII Ogólnopolskich Zderzeń Tanecznych. Konkurencja była spora, bo w zawodach brało udział aż 16 zespołów. – To jest grupa turniejowa – tłumaczy trener. – Oni wiedzą, że trzeba ciężko pracować. Patrząc na ich uśmiechnięte twarze, jestem pewna, że wcale ich to nie zniechęca.
Tańczący buldog
Grupy turniejowe cały rok przygotowują się do sezonu zawodów tanecznych. „Super 6” tańczy street dance show i opracowuje choreografię na zadany temat. Poprzednio brzmiał on „Hooligans”, czyli „chuligani”, a teraz ćwiczą show pt. „Formuła 1”. – W „chuliganach” zaprezentowaliśmy bardzo mocny, dynamiczny taniec – mówi Zuzia Berendt. – W naszych układach wykorzystujemy różne rekwizyty. Teraz mieliśmy kraty, kosze na śmieci i… pluszowego buldoga – tłumaczy. Najwięcej pracy wkładają w to, by wszyscy tańczyli równo. Pomagają im w tym ogromne lustra wiszące wzdłuż całej ściany. Street dance łączy w sobie różne style taneczne, m.in. hip-hop, jazz, modern. Dużą rolę odgrywa też mimika, przekazanie emocji. – Lubię hip-hop – śmieje się Matylda Starzyk. – Bo jest żywy i energiczny jak ja. – To prawda, ostrość jest najfajniejsza – przytakuje Kuba Dejer.
Tańczyć i… tańczyć
Laura Tracz tańczy od urodzenia. Przynajmniej tak twierdzi, uśmiechając się. – Mam mnóstwo nagrań z dzieciństwa z moimi występami. – Jak tylko słyszę muzykę, od razu zaczynam się ruszać. Kiedy jadę samochodem, żałuję, że nie mogę odpiąć pasów – dodaje. Większość z ekipy „Super 6” rozpoczęła przygodę z tańcem w wieku kilka lat. Niektórzy zaczynali od baletu, inni od jazzu albo od razu szukali bardziej dynamicznych zajęć, na których mogliby spożytkować nadmiar energii. Laura na przykład chodzi do trzech grup. W sumie sześć godzin tańca w tygodniu. – Tańczę jeszcze modern i jazz – tłumaczy. Maks Serafin, żeby być jeszcze lepszym tancerzem, chodzi też w szkole na breakdance. Wszyscy kochają taniec i mimo zmęczenia czy dodatkowych obowiązków nie chcą rezygnować. – Jak najszybciej staram się odrobić zadania, żeby potem pojechać na zajęcia – mówi Karolina Warchoł. – Ja mam w tym roku Pierwszą Komunię i muszę się do niej przygotować – opowiada Laura. – Mama mówiła, żebym się zastanowiła, czy na pewno sobie poradzę. Czasami trudno to wszystko pogodzić, ale chcę tańczyć, więc dam radę. To moja pasja – dzieli się tancerka.
Pomocny taniec
Każdy może tańczyć? – pytam pana Damiana. – Oczywiście, bo taniec to rodzaj sportu. Mamy też zajęcia dla grup rekreacyjnych, gdzie jest więcej luzu i zabawy – mówi. – A co z nieśmiałymi, którzy chcieliby, ale się wstydzą? – dopytuję. – Ja zacząłem tańczyć bardzo późno, miałem 13–14 lat. Bałem się wychodzić do ludzi. Taniec mi pomógł. Występowałem potem na scenie, brałem udział w konkursach i odnosiłem sukcesy – śmieje się pan Damian. – Muzyka ma niesamowity wpływ na człowieka. Niektóre dzieci są nieśmiałe, boją się wszystkiego, a gdy usłyszą muzykę, otwierają się. Ich ciało i umysł się odblokowują. Nie ma się czego wstydzić – zapewnia trener. – Nie jesteśmy idealni, wszyscy się uczymy. Przez chwilę przyglądam się zajęciom. Tancerze powtarzają kroki nowego układu. Co jakiś czas ktoś się pomyli i trzeba zaczynać od początku, ale nikt nie ma pretensji. Grupa jest zgrana. – Zachęcacie innych do tańca? – pytam na koniec. – Jasne. To fajna sprawa. Można zapomnieć o całym dniu, zrobić coś dla siebie – przekonuje Oliwia. – To lepsze niż komputer.