Hau, Przyjaciele!
Ksiądz przywiózł farby, pożyczył od Weronki i innych gospodarzy grabie, miotły , kopaczki i zaraz po śniadaniu i sprzątaniu ruszyliśmy pod kapliczkę stojącą na skraju lasu. Ja biegałam dokoła, trochę ujadałam, gdyż obok przebiega szlak turystyczny. Ludzie przystawali – niektórzy ze strachu przede mną, inni z ciekawości, by się dowiedzieć, co to za grupa pracuje przy kapliczce. Pewne małżeństwo zrezygnowało z dalszej trasy. Uznali podobnie jak my, że lepiej zrobić coś dla mieszkańców tych pięknych terenów. Opowiadali potem, że byli niedawno na greckiej wyspie Samos. Mieszka tam zaledwie 40 tysięcy mieszkańców, a kapliczek jest aż 800, a każda zadbana, świeżo pomalowana i otwarta. Można się modlić, można się ochłodzić w kamiennym wnętrzu, a nawet można skorzystać z wody i poczęstunku zostawionego w kącie. Po tej opowieści wszyscy z jeszcze większym zapałem ruszyli do pracy, tym bardziej, że pan Staszek to tak zwana „złota rączka” i świetnie się zna na remontach. Z kolei pani Wanda to pasjonatka ogrodnictwa i kierowała pracami wokół kapliczki. Pojawiła się też grupka miejscowych nastolatków i to podobno jest bardzo ważne. Bo skoro z nami pracowali, to teraz będą też o wszystko dbali. Na koniec ruszyłam z dziewczynami po polne kwiaty, a wreszcie ułożyłam się pod potężnym świerkiem, gdy zaczęły się śpiewy i modlitwy. Wstyd się przyznać, ale wtedy ucięłam sobie drzemkę, za co ksiądz Wojtek mnie pochwalił. Obudziłam się, gdy cytował słowa psalmu 4: „Gdy się położę, zasypiam spokojnie, bo Ty sam jeden, Jahwe, pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie”. Skąd ten psalmista wiedział, że tak dobrze się śpi przy starej kapliczce?
Cześć, Astra