Karolina leżała na wznak. W zaciśniętej ręce trzymała chustkę z głowy, znak dziewczęcej czystości. Nieco dalej w lesie były porzucone buty i kurtka. Znaleziono ją po dwóch tygodniach. Miała tylko 16 lat.
Był listopadowy, ponury dzień. Liście z drzew dawno już opadły, słońce pokazywało się coraz rzadziej albo na bardzo krótko. Pobliski las szumiał o nadchodzącej zimie. W Polsce i w Europie od kilku miesięcy trwała I wojna światowa. Przez okolicę, w której mieszkała Karolina Kózkówna, przechodziła armia rosyjska. Pamiętnego dnia we wsi pojawiło się jeszcze więcej żołnierzy niż zwykle. – Dzisiaj zostaniesz w domu – zdecydowała mama. Wiedziała, że Karolina od pięciu dni odprawia nowennę do św. Stanisława i jak zwykle będzie chciała pójść na mszę. – Wolałabym iść do kościoła – dziewczyna próbowała prosić mamę. – Tak się dzisiaj czegoś boję. – Nie bój się – uspokajała mama. – Nie będziesz sama. Zostaniesz z tatą i z siostrami, a gdy przyjdą żołnierze, dasz im chleb i jajka.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.