Dla wielkich jest nauka, dla maluczkich jest nauczka
Najsławniejszymi nauczycielami starożytnej Grecji byli ludzie zwani filozofami. Słowo filozof oznacza miłującego mądrość. Skoro ktoś był z mądrością w dobrych układach, to nic dziwnego, że garnęli się do niego ludzie chętni czegoś z tej mądrości uszczknąć. Jednym z nich był Sokrates.
Genialny dziwak
Sokrates żył pięć wieków przed Chrystusem w Atenach. Był nauczycielem, choć specjalnie uczniów nie szukał. Jeśli czegoś szukał, to wiedzy, jak należy żyć. Doszedł do wniosku, że nie ma takiej sytuacji, w której niesprawiedliwość była lepsza niż sprawiedliwość i cnota. To, co mówił, musiało być niezwykłe, skoro szybko zebrało się wokół niego wielu słuchaczy. Wrażenie musiało robić też to, że kompletnie nie zależało mu na tym, żeby coś mieć. Dlatego też wielu Ateńczyków twierdziło, że to dziwak. Niezależnie od pory roku nosił wciąż ten sam wytarty płaszcz i te same sandały, a prawie cały czas spędzał na rozmyślaniach i rozmowach. Cenił zwłaszcza długie dyskusje. Dzięki jego rozmówcom wiemy, kim był i co robił, bo nie zostawił po sobie żadnych pism. A miał sporo takich, którzy uważali się za jego uczniów. Jeden z nich nazywał się Platon i to on zapisał wiele rozmów toczonych z Sokratesem. Sam też został filozofem, a jego sława miała dorównać tej, którą błyszczy przez wieki jego nauczyciel. Dzięki Platonowi wiadomo, że Sokrates nigdy nie pouczał uczniów, tylko zadawał im pytania. Na przykład takie: „Co sprawia, że obywatel staje się dzielnym żołnierzem?”. Pada odpowiedź, że odwaga. „Ale czym jest odwaga?” – drążył Sokrates. Pytał tak, że uczniowie dochodzili do wniosku, że ich dotychczasowe przekonanie o tym, czym jest odwaga, jest błędne. Ale Sokrates im tego nie mówił, tylko naprowadzał ich pytaniami. W ten sposób uczniowie filozofa stawali się bardziej ostrożni w wydawaniu sądów o tym, jaki jest świat i jacy są ludzie.
Paraliżujące pytania
Nie wszyscy byli zadowoleni z tego, że Sokrates zapędzał ich w kozi róg, bo większość ludzi lubi myśleć o sobie, że mają dobrą i rozległą wiedzę. Głupio im było, że zasady, które wyznają, okazują się nic nie warte. Sam mistrz jednak nie kpił sobie z nich i mówił, że też nie zna najlepszej odpowiedzi na zadawane pytania. „Ja wiem tylko, czego nie wiem” – mawiał. Żadnego rozmówcy nie traktował jak wroga. Chciał tylko, żeby wzrosła w nich wiara w to, że warto pracować nad sobą i rozwijać w sobie cnotę. Musiała być jakaś nadzwyczajna siła w tym człowieku, skoro niektórzy uczniowie wspominali, że gdy ich pytał, oni czuli się jak sparaliżowani. Sokrates zwalczał poglądy innych filozofów, którym się wydawało, że ten człowiek jest szczęśliwy, który ma władzę i majątek. „Szczęście i pomyślność osiąga ten, kto żyje sprawiedliwie” – twierdził. Ważne więc było dla niego, żeby ludzie wiedzieli, co jest sprawiedliwe. Uważał, że jeśli ktoś zachowuje się niesprawiedliwie, to dlatego, że tego nie wie. Nauka Sokratesa zachwycała jego uczniów. Wielu młodzieńców próbowało zastosować metodę pytań w swoich domach, przez co nieraz ich ojcowie pozostawali bez słowa. To niektórych ojców doprowadzało do gniewu. W Atenach zaczynało się mówić, że Sokrates sprowadza młodzież na złą drogę, że niszczy tradycję, a to może zaszkodzić państwu.