Dźwięk góralskich skrzypiec kołysał ich do snu. Przygrywał tata Władysław. Dziś cała rodzina swoimi występami zachwyca publiczność na całym świecie.
Akcja może toczyć się wszędzie. W statku kosmicznym, w lesie tropikalnym czy na nieznanej planecie. Nie ma żadnych ograniczeń, poza twoją wyobraźnią.
Panu Bogu oddały wszystko. Żyją tylko dla Niego. I wtedy, kiedy szyją habity, kiedy haftują ornaty, porządkują ogród, kroją chleb czy modlą się siedem godzin dziennie.
Rapuje o tym, czym jest dobry flow. I o tym, że diss jest niepotrzebny, a hajs to nie wszystko. I woła do mikrofonu: „Ten postulat puszczam w miasto – niech hula. Bóg jest z nami, nie ma innego Króla”.
Zaczynał jako 4-latek w kategorii bambini. Dziś ma 16 lat i mknie bolidem po włoskim torze wyścigowym z szybkością 250 km na godzinę. Jego celem jest Formuła 1.
Ostrożnie! Kto wchodzi na ich koncert, ten nie może wyjść… z podziwu.
O różnych drogach swojego życia, czasem zaplanowanych, czasem niespodziewanych, i o ludziach spotykanych na życiowych drogach opowiadają dziennikarka i misjonarz.
Na początku głośno gaworzyli, dziś puszczają głośne fajerwerki. Czyli od „A gu gu” do „Petardy”.
Gdy muzyka zaczynała wypełniać salon Drzewieckich, maleńki Staś, poruszony dźwiękami, dreptał w ich stronę i... siadał pod fortepianem. Początkowo słuchał. Potem próbował improwizować.