Z kolegami–ministrantami mama i tata pozwalali mi jechać wszędzie i o każdej porze dnia, a nawet nocy. Bo wiedzieli, że to są dobrzy koledzy.
To ode mnie zależało,z której strony stajenki stał osioł,a z której wół.
Jedliśmy dwa razy na dzień, spaliśmy na twardych stołach,a pod głową mieliśmy worki z cukrem.
Z prawej strony patrzył na mnie Franciszek. Z lewej Barbara. Przy drzwiach czuwał Antoni. A wszyscy oni święci. Wiedziałem, że jestem w dobrym towarzystwie.
Do biegania z mapą wciągnęli tatę, mamę, i... 4-letniego brata. „Ministranci orientaliści” – mówią o sobie Bartek i Błażej.
Mają czerwone sutanny i białe komże. Ministranci w Bazylice św. Piotra w Rzymie i w Chełmnie na Kujawach.
Króluj nam, Chryste! Kolejna zasada służby ministranckiej brzmi: Ministrant zdobywa kolegów w pracy i zabawie dla Chrystusa.
Mają czerwone sutanny i białe komże. Kandydaci i ministranci z parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej fot. Henryk Przondziono
Na ołtarzu stoi Najświętszy Sakrament. Przed Nim grupka chłopców myje sobie nawzajem nogi. Wielki Czwartek? Nie, zwykła sobota, zbiórka ministrantów.