nasze media Mały Gość 12/2025

Pozdrawia Was Gabi Szulik z małej adwentowej drogi

dodane 20.11.2025 01:00

Adwent i święta szybko miną. Tęsknota pozostanie. Do końca życia.

Spotkałam dzisiaj świętą rodzinę. Nie wierzycie? Serio! Ale po kolei. Kiedy dowiedziałam się, że są blisko, no bo sześćdziesiąt kilometrów, cóż to dziś za odległość, nie zastanawiałam się długo i wcześnie rano pojechałam na spotkanie.

Znamy się już długo, więc jak nie skorzystać z okazji? Dotarłam na miejsce – oni już czekali. Po lewej Teresa, po prawej jej rodzice – Zelia i Ludwik. Może już ktoś domyśla się, z kim spotkałam się dziś wcześnie rano.

Tak, to była święta rodzina z Francji, a konkretnie relikwie. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, jej mama i tata żyli pod koniec XIX wieku, a ludzie wciąż chcą się z nimi spotykać. To jest dopiero historia! Taka rodzina! Zelia z Ludwikiem chcieli mieć dużo dzieci i pragnęli oddać je Panu Bogu. I tak się stało. Mieli ich dziewięcioro. Czworo tuż po urodzeniu od razu poszło do nieba, a pięć córek wstąpiło do klasztoru. Wśród nich Teresa, najmłodsza. Gdy miała piętnaście lat, była już tak bardzo zakochana, że tylko to się liczyło. Wszyscy mówili, że za wcześnie, że jest zbyt młoda, że jeszcze nie teraz, ale ona naprawdę kochała i zrobiła wszystko, by swoje marzenie spełnić. Nawet pojechała do Rzymu, by papieża prosić o zgodę na życie ze swoją Miłością. Teresa chciała wstąpić do klasztoru. I to takiego, z którego nie można wychodzić. Ani do sklepu, ani nigdzie. Chciała zostać karmelitanką.

Kiedy to się w końcu udało, jej tęsknota wcale się nie skończyła. Teresa, owszem, była bardzo szczęśliwa, ale nadal marzyła. Teraz o niebie. Chciała tam być jak najprędzej. I to marzenie też się spełniło. Bo tylko dziewięć lat czekała. Ukochany Jezus zabrał ją do siebie, gdy miała zaledwie dwadzieścia cztery lata.

Czy można aż tak tęsknić za Chrystusem? Widać, można. Mało tego, można chcieć, żeby ci, których kochamy, też byli w niebie. Kiedyś mała Terenia przyszła do mamy, przytuliła się mocno i powiedziała: „Wiesz, mamusiu, chciałabym, żebyś umarła”. Mama zrobiła okrągłe oczy ze zdziwienia, wtedy Terenia dodała: „Bo poszłabyś do nieba. Sama mówiłaś przecież, że najpierw trzeba umrzeć, żeby tam być. A ja chciałabym, żebyś była w niebie razem ze mną”.

Adwent, który za chwilę się zaczyna, jest czasem podobnej tęsknoty. Owszem, może bardziej za świętami, za Bożym Narodzeniem. Ale jeśli zastanowić się dobrze, czas świąteczny szybko minie, a gdzieś w nas tęsknota pozostanie. Bo tak naprawdę tęsknić będziemy do końca życia. Za czym? A raczej za kim? Za Bogiem.

Teresa wiedziała to już bardzo wcześnie i była szczęśliwa, gdy umierała, bo wkrótce miała spotkać Ukochanego, a z nieba chciała pomagać nam, którzy jeszcze tą drogą idziemy.

W Adwencie słyszymy, że mamy przygotować serce na przyjście Jezusa, że mamy prostować ścieżki naszego życia. Św. Teresa proponowała małą drogę. Co to znaczy? By stawiać na tej drodze małe kroki, ale systematycznie. Uśmiech, wyciągnięta ręka do zgody, wyniesienie śmieci, wyprowadzenie psa, „dzień dobry” do sąsiadki, spełnianie zwykłych codziennych obowiązków, i to z miłości do Jezusa, który chce przyjść. A że przyjdzie, to pewne. I będzie na czas.

Adwentowy zegar, który znajdziecie w tym numerze „Małego Gościa”, będzie Wam o tym przypominać. Zawieście go w ważnym, widocznym miejscu w domu i patrzcie na niego codziennie, patrzcie, ile czasu zostało. Bo Jezus przyjdzie. I będzie na czas.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..